*Andi*
Razem z Marco całą noc siedzieliśmy w szpitalu. Strasznie się martwiłam. Lekarze nic nam nie mówili.Wiem tylko, że tatę operują. W końcu o 5:30 z bloku operacyjnego wyszedł lekarz, od razu podbiegłam do niego i powiedziałam:
- Doktorze co z moim tatą?-
- Operacja się powiodła, pani ojciec będzie żył. Ma złamane kilka żeber, ale żadnych uszkodzeń wewnętrznych. Podczas operacji składaliśmy nogę ponieważ była złamana w 3 miejscach. Obecnie pani ojciec przebywa na sali pooperacyjnej.-
- Mogę do niego iść?-
- Tak, ale musi pani ubrać odzież ochronną.-
- Dobrze dziękuję.- razem z moim ukochanym udałam się do sali w której leżał tata. Tego widoku do końca życia nie zapomnę. Łzy leciały mi po policzkach. Podeszłam do łóżka taty i chwyciłam ostrożnie jego rękę. Powiedziałam do niego:
- Przepraszam tato, przepraszam, że wtedy nie wróciłam od razu do domu. Proszę wybacz mi.- poczułam ręce Marco na moich barkach. Mój ukochany powiedział:
- Kochanie gdybyś była w domu to tobie też by mogło się coś stać. Wszystko będzie dobrze uwierz mi, za nie długo weźmiemy Julcię do domu i będziemy we czwórkę obiecuję ci. Tylko nie płacz i nie obwiniaj się.-
- Marco, ale ja nie potrafię się nie obwiniać.-
- Rozumiem, chodźmy może do Julci zobaczyć co z nią.-
- Dobrze.- pocałowałam tatę w policzek i poszłam razem z Marco do sali w której była nasza kruszynka. Mała leżała w łóżeczku i spała. Siedzieliśmy obok siebie patrzyłam na mój maleńki skarb. w pewnym momencie Juleczka zaczęła się budzić. Spojrzała na mnie i na Marco. Po chwili uśmiechnęła się do nas. Siedzieliśmy z Juleczką i opowiadaliśmy co tam u nas. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi powiedziałam:
- Proszę.- i w drzwiach pojawił się Mario razem z Matsem, Anią i Robertem. Przynieśli parę zabawek dla małej. Mała kwiczała aż jak ich zobaczyła bardzo się cieszyłam, że lepiej się czuje. Oczywiście popytali mnie o tatę. Kazali nam wrócić do domu i przespać się. Ania obiecała, że jak będzie się coś działo to będzie do nas dzwonić. Pojechaliśmy do naszego domu i poszliśmy do sypialni aby na parę godzin oddać się w objęcia Morfeusza. Liczyliśmy oboje na lepszy jutrzejszy dzień.
Z góry przepraszam za długą nieobecność i krótki rozdział. Obiecuję, że kolejny będzie za nie długo i będzie o wiele dłuższy. Pozdrawiam Ewi Borussen.
Mam nadzieję, że po tych przykrościach jakie się wydarzyły, w życiu bohaterów nastąpi tzw. sielanka ;p rozdział świetny, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Siemka przede wszystkim pragnę podziękować z koma. Obiecuję, że za nie długo będzie wesoły rozdział serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! ;*
OdpowiedzUsuńAndi nie powinna się obwiniać ! :)
Czekam na następny z niecierpliwością ;*
W wolnej chwili zapraszam do mnie dlugi-sen-diany.blogspot.com
Pozdrawiam. ;*
Dzięki wielkie za koma serdecznie pozdrawiam i zapraszam na nowego bloga.
UsuńRozdział jak zawsze świetny. Cieszę się, że operacja się powiodła.
OdpowiedzUsuńMarco jest teraz strasznie potrzebny Andi. Jest on dla niej podporą.
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się za niedługo.
Ps. Chciałabym cię przeprosić, że nie komentowałam, ale byłam u babci ( nie było tam internetu ) a potem na pielgrzymce.
Zmykam na resztę twoich blogów.
Dzięki bardzo za koma pozdrawiam
Usuń