A nas od dzisiejszego poranka jest już... czworo!! Lena Błaszczykowska Was pozdrawia! [Tata Kuba] źródło fanpage Jakuba Błaszczykowskiego.NIE POZOSTAJE NAM NIC INNEGO JAK ŻYCZYĆ MAŁEJ I AGACIE DUŻO ZDROWIA, KUBIE JAK NAJWIĘCEJ DNI Z UŚMIECHEM NA USTACH. JESZCZE RAZ SERDECZNE GRATULACJĘ.
czwartek, 26 czerwca 2014
UWAGA, UWAGA
KOCHANE CZYTELNICZKI NIE JESTEM PEWNA CZY MACIE NA FB POLUBIONY FANPAGE KUBY BŁASZCZYKOWSKIEGO ,WIĘC PRZEKAZUJĘ IŻ BŁASZCZU ZOSTAŁ PO RAZ DRUGI TATĄ (JEAH) CZWARTYM CZŁONKIEM RODZINY JEST.... LENKA BŁASZCZYKOWSKA. OTO WPIS KUBY NA FB:
środa, 25 czerwca 2014
Rozdział 20
*Andi*
W nocy w ogóle nie mogłam zasnąć. Tak bardzo bałam się o tatę i Julcię. Marco przyniósł mi do sypialni gorącą herbatę po czym położył się obok mnie. Ja piłam herbatę, a Marco głaskał mnie po głowie. nie mogę sobie darować tego, że zamiast pojechać do domu ja postanowiłam się powygłupiać z Marco. Zastanawia mnie jedna rzecz co tam robił Mario? Zasnęłam o 5:30 nad ranem, a obudziłam się o 7:15. Zeszłam na śniadanie ledwo patrząc na oczy. W kuchni zastałam Mario robiącego śniadanie dla mnie i Marco. Mój ukochany siedział w salonie i oglądał wiadomości. Cały czas mówili o porwaniu taty i Julki. Widziałam, że gdy w wiadomościach pokazali zdjęcie Julci Marco popłynęła po policzku pojedyncza łza. Usiadłam na kolanach Marco i mocno się do niego przytuliłam. Po chwili Mario przyniósł nam śniadanie i dwie mocne kawy. Po chwili do drzwi ktoś zadzwonił. Szczerze bałam się otworzyć, Marco powiedział:
- Zostań kochanie ja pójdę.- po chwili wrócił do salonu z Anią i Robertem. W takich sytuacjach jak ta wiedziałam, że mam prawdziwych przyjaciół przy sobie. Po chwili w salonie pojawił się również Hummels. Zapytałam Mario:
- Mario,a co ty tam w ogóle robiłeś?-
- Ta Lama, powiedziała mi, jakie ma plany wobec ciebie i chciałem być pierwszy obok twojego taty który wam pogratuluje. Jechałem autem z Monachium. Do domu twojego taty wszedłem nie długo po waszym wyjściu. Pobawiłem się chwilę z Julcią, a że byłem strasznie zmęczony poszedłem na górę i twój tata użyczył mi swojej sypialni aby się przespać. Nic nie słyszałem, a wiesz że nie mam mocnego snu. Siedzieliśmy w salonie w piątkę i czekaliśmy na jakieś wieści z policji. Marco powiedział do Mario i Lewego:
- A co powiedzieliście w Monachium?- Mario na to:
- Ja powiedziałem, że mój brat się oświadcza swojej dziewczynie i chcę mu pogratulować.- Robert na to:
- Ja dowiedziałem się o tym dziś rano i od razu pojechałem do was. Zadzwoniłem do trenera i powiedziałem cytuję "Porwali ojca mojej przyjaciółki i jej córkę. Musze być z nimi, miłego dnia." i się rozłączyłem. Po godzinie dostałem od prezesa sms-a "Wracaj do Monachium razem z Mario, albo wylecicie na zbity pysk.Także ja i Mario jesteśmy bezrobotni.- przeżyłam szok. Moi przyjaciele byli gotowi na takie poświęcenie dla mnie. Szok. Podeszłam do Lewego, Mario, Ani i Matsa, uściskałam każdego i powiedziałam w imieniu swoim i Marco:
- Dziękujemy, że jesteście.- o godzinie 15:40 dostaliśmy telefon od komendanta, że natrafili na ślad naszej córeczki i mojego taty, poprosili nas abyśmy przyjechali na posterunek. Nasi przyjaciele postanowili, że pojadą z nami. Na posterunku powiedzieli nam, że patrol z psami natrafili na ślad Julki i taty. Ja i Marco pojechaliśmy radiowozem z komendantem, a Robert wziął Mario, Anię i Matsa do swojego auta i pojechał za nami. Jechaliśmy dłuższą chwilę dortmundzkimi drogami aż w końcu dojechaliśmy do...lasu. Ciarki przeszły mi po plecach. Marco jakby czując to złapał mnie za rękę i powiedział do ucha:
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Znajdą się cali i zdrowi.-
- Mam nadzieję kochanie, mam nadzieję.- wysiedliśmy w środku lasu. Zauważyliśmy, że kilka metrów dalej stoi inny samochód policyjny. Tylko nieco większy niż nasz bo w środku znajdowały się klatki dla psów. W pewnym momencie komendant powiedział do nas:
- Dostałem wiadomość od jednego z funkcjonariuszy, że pies znalazł rzecz która może należeć do państwa córeczki.- Lewy i Ani poszli w inną stronę niż my aby patrolować las. Dostali broń od policji i kamizelki kuloodporne tak samo jak Mario i Mats.
*Marco*
Gdy komendant powiedział nam, że znaleźli rzecz która była prawdopodobnie Julci zmroziło mnie od środka. Nie chciałem pokazywać swoich obaw przy Andi. Cieszyłem się, że w akcję poszukiwawczą włączyli się Mario, Lewandowscy i Mats. Po chwili spotkaliśmy drugiego policjanta, który stał z psem. Pies leżał na ziemi i wskazywał pyskiem na małą różową rzecz. Gdy tylko zorientowałem się co to jest jedna łza poleciała mi po policzku. Była to kurteczka Julci, którą dostała ode mnie. Widziałem, że Andi ledwo to psychicznie to wytrzymuje. Nagle pies policjanta się gwałtownie poderwał i pędem ruszył w nieznanym kierunku. Andi pobiegła za nim. Policjant opiekujący się psem dał znać innym patrolom gdzie pobiegł pies razem z Andi. Biegliśmy już dłuższą chwilę, po czym stanęliśmy na szczycie jakiegoś wzgórza, a na jego dnie była mała polanka na której stała mała stodoła. Andi patrzyła w jedno okno i nerwowo zaciskała pięści. Pokazała policjantom, że w środku jest czworo ludzi w tym dwoję to porywacze. Tata Andi i nasza Julcia żyli. Zastanawiałem się skąd ona zna ten język migowy policjantów. Zauważyłem, że cały dom jest otoczony. Komendant który stał koło mnie już chciał coś mówić przez megafon, lecz Andi pokazała mu, że ma być cicho. Niech ja tylko dorwę tych co skrzywdzili moją córkę i teścia to nie ręczę za siebie. W walkie toki (od aut. nie wiem jak to się piszę) usłyszałem Mario:
- Co ona robi?-
- Nie mam pojęcia.- w pewnym momencie zauważyłem, że drzwi się otwierają i wychodzi ze środka dwoje ludzi. Komendant dał mi lornetkę i zobaczyłem kto za tym stoi. Zamurowało mnie totalnie. Byli to Julian Schieber i Hanna Zorc. Usłyszałem w tym telefoniku głos Mario, Roberta i Matsa na raz:
- Że kórwa co?- zauważyłem, że porywacze odeszli kawałek od domu policjanci zajęli się nimi, a ja razem z resztą pobiegłem do drzwi, które nogą wybiła Andi. Po zaledwie minucie staliśmy przed wejściem baliśmy się wejść do środka. W telefoniku usłyszałem głos komendanta:
- Panie Reus dorwaliśmy ich. Wezwaliśmy dwie karetki, ale musicie wyjść do tej drużki na której się zatrzymaliśmy, wie pan gdzie?-
- Tak. Za ile będą?-
- Za 15 minut.-
- Dziękuję za pomoc.-
- Proszę bardzo. Jak będzie wiadomo co z trenerem i pana córką proszę abyście państwo wszyscy przyszli na komendę.-
- Dobrze chociaż wątpię czy moja narzeczona będzie chciała opuszczać córkę i ojca.-
- Rozumiem, ale wasze zeznania są bardzo potrzebne.-
- Zobaczę co da się zrobić. Dziękuję panu bardzo miłego dnia.- nagle usłyszałem ze środka głos mojej ukochanej:
- Chodźcie tutaj.- jak jeden mąż wparowaliśmy do środka. Widok mnie przeraził. Na krześle siedział nie przytomny trener. Był przywiązany do krzesła. Już otwierałem usta, ale Andi mnie ubiegła:
- Jest nieprzytomny, liny odcinają mu dopływ krwi do dłoni odwiążcie go szybko. Mario i Mats znaleźli noże i rozcięli liny. Wzięli trenera pod ramię i wyprowadzili na dwór. Powiedziałem do nich:
- Idźcie na tą drużkę gdzie zatrzymały się radiowozy. Tam mają czekać karetki.- Mario i Mats kiwnęli głowami i podążali w stronę wzgórza. Andi powiedziała:
-Gdzie jest Julcia?- rozglądaliśmy się po izbie i w pewnym momencie zauważyliśmy, że pokrywa na której stała wielka skrzynia lekko się poruszyła. Andi powiedziała:
- Przesuńmy ją.- skrzynia była strasznie ciężka. Kiedy już ją przesunęliśmy Ania otworzyła delikatnie wieko pokrywy. Zobaczyłem, że wielu warstwach materacy leżała Julcia, miała zamknięte oczka i nie oddychała. Andi wzięła ją na ręce, i powiedziała do Ani:
- Daj mi jeden materac.- Ania wykonywała polecenia Andi. Po chwili moja ukochana położyła na nim Julcię i zaczęła dwoma palcami uciskać lekko klatkę piersiową małej. Mówiła przez łzy:
- Obudź się kochanie, proszę. Mamusia i tatuś cię wołają. Reanimowała ją już od 10 minut. Przytuliłem się do Lewego i zacząłem płakać. Tak samo Ania. Lecz Andi usilnie próbowała przywrócić życie w naszą córeczkę. W pewnym momencie izbę przeszedł krzyk lub raczej kasłanie Julci. Nie mogłem uwierzyć, ze Andi się udało. Moja ukochana powiedziała:
- Jest bardzo wyziębiona i głodna. Ma bardzo wysoką gorączkę. Poszukajcie jakiś koców, a ją nakarmię. Nasza trójka rozeszła się po domu i szukaliśmy czegoś czym można było okryć Julcię. Pierwszy wróciłem ja. Szukanie zajęło mi ponad 15 minut. Kiedy wszedłem do głównej izby zobaczyłem, że Julcia dalej je. Okryłem kocem Andi i głaskałem gorącą główkę Julci. Kiedy mała skończyła jeść. Zaczęła na chwilę tracić przytomność. Andi powiedziała, że to przez wysoką temperaturę. Okryliśmy małą kocami. Po czym ruszyliśmy do karetki. Andi mówiła cały czas do Julci:
- Kochanie patrz na mamusię. Później sobie pośpisz. Proszę cię kochanie.- Andi robiła głupie miny do Juli i to na szczęści pomagało mała miała skupiony wzrok na Andi. Gdy dotarliśmy do dróżki zobaczyliśmy jedną karetkę. Sanitariusz powiedział do mnie:
- To dziecko ma jechać karetką?- odpowiedziałem:
- Tak.-
- Co z nią.- Andi powiedziała:
- Jest wyziębiona, ma wysoką temperaturę. Co chwilę traciła przytomność. Gdy ją znaleźliśmy jej serce nie pracowało, więc podjęłam akcję reanimacyjną po czym nakarmiłam ją i okryliśmy ją kocami.-
- Pan i pani to rodzice?-
- Tak.- odpowiedziałem
- To jadą państwo w karetce, a ci państwo obok was?-
- Przyjaciele.-
- To oni za karetką.- ja jechałem jako trzeci, a Andi siedziała obok inkubatora w którym leżała Julcia. Odważyłem się zapytać kierowcy co z trenerem:
- Przepraszam, a co z drugą karetką?-
- Pojechała do szpitala? Istniało wysokie zagrożenie życia i nie mogliśmy czekać. Pan Mario i Pan Mats pojechali razem z karetką. Po chwili dojechaliśmy na SOR i przyjęli Julcię na oddział, a nam kazali czekać. Wszyscy czworo modliliśmy się aby małej nic poważnego nie było.
W nocy w ogóle nie mogłam zasnąć. Tak bardzo bałam się o tatę i Julcię. Marco przyniósł mi do sypialni gorącą herbatę po czym położył się obok mnie. Ja piłam herbatę, a Marco głaskał mnie po głowie. nie mogę sobie darować tego, że zamiast pojechać do domu ja postanowiłam się powygłupiać z Marco. Zastanawia mnie jedna rzecz co tam robił Mario? Zasnęłam o 5:30 nad ranem, a obudziłam się o 7:15. Zeszłam na śniadanie ledwo patrząc na oczy. W kuchni zastałam Mario robiącego śniadanie dla mnie i Marco. Mój ukochany siedział w salonie i oglądał wiadomości. Cały czas mówili o porwaniu taty i Julki. Widziałam, że gdy w wiadomościach pokazali zdjęcie Julci Marco popłynęła po policzku pojedyncza łza. Usiadłam na kolanach Marco i mocno się do niego przytuliłam. Po chwili Mario przyniósł nam śniadanie i dwie mocne kawy. Po chwili do drzwi ktoś zadzwonił. Szczerze bałam się otworzyć, Marco powiedział:
- Zostań kochanie ja pójdę.- po chwili wrócił do salonu z Anią i Robertem. W takich sytuacjach jak ta wiedziałam, że mam prawdziwych przyjaciół przy sobie. Po chwili w salonie pojawił się również Hummels. Zapytałam Mario:
- Mario,a co ty tam w ogóle robiłeś?-
- Ta Lama, powiedziała mi, jakie ma plany wobec ciebie i chciałem być pierwszy obok twojego taty który wam pogratuluje. Jechałem autem z Monachium. Do domu twojego taty wszedłem nie długo po waszym wyjściu. Pobawiłem się chwilę z Julcią, a że byłem strasznie zmęczony poszedłem na górę i twój tata użyczył mi swojej sypialni aby się przespać. Nic nie słyszałem, a wiesz że nie mam mocnego snu. Siedzieliśmy w salonie w piątkę i czekaliśmy na jakieś wieści z policji. Marco powiedział do Mario i Lewego:
- A co powiedzieliście w Monachium?- Mario na to:
- Ja powiedziałem, że mój brat się oświadcza swojej dziewczynie i chcę mu pogratulować.- Robert na to:
- Ja dowiedziałem się o tym dziś rano i od razu pojechałem do was. Zadzwoniłem do trenera i powiedziałem cytuję "Porwali ojca mojej przyjaciółki i jej córkę. Musze być z nimi, miłego dnia." i się rozłączyłem. Po godzinie dostałem od prezesa sms-a "Wracaj do Monachium razem z Mario, albo wylecicie na zbity pysk.Także ja i Mario jesteśmy bezrobotni.- przeżyłam szok. Moi przyjaciele byli gotowi na takie poświęcenie dla mnie. Szok. Podeszłam do Lewego, Mario, Ani i Matsa, uściskałam każdego i powiedziałam w imieniu swoim i Marco:
- Dziękujemy, że jesteście.- o godzinie 15:40 dostaliśmy telefon od komendanta, że natrafili na ślad naszej córeczki i mojego taty, poprosili nas abyśmy przyjechali na posterunek. Nasi przyjaciele postanowili, że pojadą z nami. Na posterunku powiedzieli nam, że patrol z psami natrafili na ślad Julki i taty. Ja i Marco pojechaliśmy radiowozem z komendantem, a Robert wziął Mario, Anię i Matsa do swojego auta i pojechał za nami. Jechaliśmy dłuższą chwilę dortmundzkimi drogami aż w końcu dojechaliśmy do...lasu. Ciarki przeszły mi po plecach. Marco jakby czując to złapał mnie za rękę i powiedział do ucha:
- Wszystko będzie dobrze kochanie. Znajdą się cali i zdrowi.-
- Mam nadzieję kochanie, mam nadzieję.- wysiedliśmy w środku lasu. Zauważyliśmy, że kilka metrów dalej stoi inny samochód policyjny. Tylko nieco większy niż nasz bo w środku znajdowały się klatki dla psów. W pewnym momencie komendant powiedział do nas:
- Dostałem wiadomość od jednego z funkcjonariuszy, że pies znalazł rzecz która może należeć do państwa córeczki.- Lewy i Ani poszli w inną stronę niż my aby patrolować las. Dostali broń od policji i kamizelki kuloodporne tak samo jak Mario i Mats.
*Marco*
Gdy komendant powiedział nam, że znaleźli rzecz która była prawdopodobnie Julci zmroziło mnie od środka. Nie chciałem pokazywać swoich obaw przy Andi. Cieszyłem się, że w akcję poszukiwawczą włączyli się Mario, Lewandowscy i Mats. Po chwili spotkaliśmy drugiego policjanta, który stał z psem. Pies leżał na ziemi i wskazywał pyskiem na małą różową rzecz. Gdy tylko zorientowałem się co to jest jedna łza poleciała mi po policzku. Była to kurteczka Julci, którą dostała ode mnie. Widziałem, że Andi ledwo to psychicznie to wytrzymuje. Nagle pies policjanta się gwałtownie poderwał i pędem ruszył w nieznanym kierunku. Andi pobiegła za nim. Policjant opiekujący się psem dał znać innym patrolom gdzie pobiegł pies razem z Andi. Biegliśmy już dłuższą chwilę, po czym stanęliśmy na szczycie jakiegoś wzgórza, a na jego dnie była mała polanka na której stała mała stodoła. Andi patrzyła w jedno okno i nerwowo zaciskała pięści. Pokazała policjantom, że w środku jest czworo ludzi w tym dwoję to porywacze. Tata Andi i nasza Julcia żyli. Zastanawiałem się skąd ona zna ten język migowy policjantów. Zauważyłem, że cały dom jest otoczony. Komendant który stał koło mnie już chciał coś mówić przez megafon, lecz Andi pokazała mu, że ma być cicho. Niech ja tylko dorwę tych co skrzywdzili moją córkę i teścia to nie ręczę za siebie. W walkie toki (od aut. nie wiem jak to się piszę) usłyszałem Mario:
- Co ona robi?-
- Nie mam pojęcia.- w pewnym momencie zauważyłem, że drzwi się otwierają i wychodzi ze środka dwoje ludzi. Komendant dał mi lornetkę i zobaczyłem kto za tym stoi. Zamurowało mnie totalnie. Byli to Julian Schieber i Hanna Zorc. Usłyszałem w tym telefoniku głos Mario, Roberta i Matsa na raz:
- Że kórwa co?- zauważyłem, że porywacze odeszli kawałek od domu policjanci zajęli się nimi, a ja razem z resztą pobiegłem do drzwi, które nogą wybiła Andi. Po zaledwie minucie staliśmy przed wejściem baliśmy się wejść do środka. W telefoniku usłyszałem głos komendanta:
- Panie Reus dorwaliśmy ich. Wezwaliśmy dwie karetki, ale musicie wyjść do tej drużki na której się zatrzymaliśmy, wie pan gdzie?-
- Tak. Za ile będą?-
- Za 15 minut.-
- Dziękuję za pomoc.-
- Proszę bardzo. Jak będzie wiadomo co z trenerem i pana córką proszę abyście państwo wszyscy przyszli na komendę.-
- Dobrze chociaż wątpię czy moja narzeczona będzie chciała opuszczać córkę i ojca.-
- Rozumiem, ale wasze zeznania są bardzo potrzebne.-
- Zobaczę co da się zrobić. Dziękuję panu bardzo miłego dnia.- nagle usłyszałem ze środka głos mojej ukochanej:
- Chodźcie tutaj.- jak jeden mąż wparowaliśmy do środka. Widok mnie przeraził. Na krześle siedział nie przytomny trener. Był przywiązany do krzesła. Już otwierałem usta, ale Andi mnie ubiegła:
- Jest nieprzytomny, liny odcinają mu dopływ krwi do dłoni odwiążcie go szybko. Mario i Mats znaleźli noże i rozcięli liny. Wzięli trenera pod ramię i wyprowadzili na dwór. Powiedziałem do nich:
- Idźcie na tą drużkę gdzie zatrzymały się radiowozy. Tam mają czekać karetki.- Mario i Mats kiwnęli głowami i podążali w stronę wzgórza. Andi powiedziała:
-Gdzie jest Julcia?- rozglądaliśmy się po izbie i w pewnym momencie zauważyliśmy, że pokrywa na której stała wielka skrzynia lekko się poruszyła. Andi powiedziała:
- Przesuńmy ją.- skrzynia była strasznie ciężka. Kiedy już ją przesunęliśmy Ania otworzyła delikatnie wieko pokrywy. Zobaczyłem, że wielu warstwach materacy leżała Julcia, miała zamknięte oczka i nie oddychała. Andi wzięła ją na ręce, i powiedziała do Ani:
- Daj mi jeden materac.- Ania wykonywała polecenia Andi. Po chwili moja ukochana położyła na nim Julcię i zaczęła dwoma palcami uciskać lekko klatkę piersiową małej. Mówiła przez łzy:
- Obudź się kochanie, proszę. Mamusia i tatuś cię wołają. Reanimowała ją już od 10 minut. Przytuliłem się do Lewego i zacząłem płakać. Tak samo Ania. Lecz Andi usilnie próbowała przywrócić życie w naszą córeczkę. W pewnym momencie izbę przeszedł krzyk lub raczej kasłanie Julci. Nie mogłem uwierzyć, ze Andi się udało. Moja ukochana powiedziała:
- Jest bardzo wyziębiona i głodna. Ma bardzo wysoką gorączkę. Poszukajcie jakiś koców, a ją nakarmię. Nasza trójka rozeszła się po domu i szukaliśmy czegoś czym można było okryć Julcię. Pierwszy wróciłem ja. Szukanie zajęło mi ponad 15 minut. Kiedy wszedłem do głównej izby zobaczyłem, że Julcia dalej je. Okryłem kocem Andi i głaskałem gorącą główkę Julci. Kiedy mała skończyła jeść. Zaczęła na chwilę tracić przytomność. Andi powiedziała, że to przez wysoką temperaturę. Okryliśmy małą kocami. Po czym ruszyliśmy do karetki. Andi mówiła cały czas do Julci:
- Kochanie patrz na mamusię. Później sobie pośpisz. Proszę cię kochanie.- Andi robiła głupie miny do Juli i to na szczęści pomagało mała miała skupiony wzrok na Andi. Gdy dotarliśmy do dróżki zobaczyliśmy jedną karetkę. Sanitariusz powiedział do mnie:
- To dziecko ma jechać karetką?- odpowiedziałem:
- Tak.-
- Co z nią.- Andi powiedziała:
- Jest wyziębiona, ma wysoką temperaturę. Co chwilę traciła przytomność. Gdy ją znaleźliśmy jej serce nie pracowało, więc podjęłam akcję reanimacyjną po czym nakarmiłam ją i okryliśmy ją kocami.-
- Pan i pani to rodzice?-
- Tak.- odpowiedziałem
- To jadą państwo w karetce, a ci państwo obok was?-
- Przyjaciele.-
- To oni za karetką.- ja jechałem jako trzeci, a Andi siedziała obok inkubatora w którym leżała Julcia. Odważyłem się zapytać kierowcy co z trenerem:
- Przepraszam, a co z drugą karetką?-
- Pojechała do szpitala? Istniało wysokie zagrożenie życia i nie mogliśmy czekać. Pan Mario i Pan Mats pojechali razem z karetką. Po chwili dojechaliśmy na SOR i przyjęli Julcię na oddział, a nam kazali czekać. Wszyscy czworo modliliśmy się aby małej nic poważnego nie było.
Pytanie
Siemka kochane czytelniczki. W związku z tym, że kończę bloga o Vivianne i Mario mam do was pytanie. Czy chciałybyście nowy blog o Mario? Mam w głowie pomysł, a on (Mario) najlepiej pasuje do opowiadania. Na wasze odpowiedzi czekam do 1 lipca. Wtedy na ,,Miłość odnajdzie cię wszędzie!" pojawi się epilog, a na nowym blogu prolog i I rozdział. Liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam serdecznie Ewi Borussen.
czwartek, 19 czerwca 2014
Rozdział 19
WŁĄCZ PRZED CZYTANIEM
*Marco* dwa miesiące później
Tak dzisiaj jest ten dzień. Dzisiaj mam zamiar oświadczyć się mojej ukochanej. Wiedzą o tym tylko moi rodzice i tata Andrei (którego musiałem poprosić o zgodę) trener słysząc moje pytanie odpowiedział tylko:
- No co tak długo Reus?-
- Tak jakoś wyszło.- mam plan co do oświadczyn Ania wybadała teren w sensie dyskretnie popytała Andi jaka jest jej wymarzona sceneria oświadczyn. Nie pomyliłem się w swoich domysłach, Ani powiedziała mi, że Andi marzy o oświadczynach na stadionie. Julkę wkręcam dzisiaj dziadkowi Kloppowi, a z Andi jestem umówiony na 20:30. Pierścionek kupiłem dwa miesiące temu. Pomagała mi dziewczyna Mario - Ann.
kilka godzin później *Andi*
Marco zaprosił mnie na kolację na 20:30. Ma po mnie przyjechać bo jestem w swoim rodzinnym domu, ponieważ daję tacie ostatni instrukcję co do zajęcia się Julcią. Miałam przyszykowaną sukienkę. Włosy uczesałam w loki i pomalowałam (o dziwo) paznokcie. Na nogi ubrałam moje ulubione sandałki. Gdy skończyłam wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył jej tata trzymając na rękach Julcię. Do salonu wszedł Marco i powitał się z moim tatą i z Juleczką. Do Julki powiedział:
- Córeczko trzymaj kciuki za tatusia.- ja weszłam do salonu i powiedziałam:
- A czemu ma trzymać za ciebie kciuki?-
- Yyyy...eee... nie wiem co powiedzieć wyglądasz niesamowicie.-
- A dziękuję ty też nie wyglądasz jak ósme dziecko ciecia.- no bo jak można nie pochwalić Reusa w garniturze? No jak? I wszyscy obecni zaczęli się śmiać. Marco powiedział:
- No to komu w drogę temu gitara.- wsiedliśmy razem do mojego ulubionego samochodu Reusa. Gdy podjechaliśmy Marco powiedział:
- Kochanie muszę ci zawiązać oczy. Mogę?-
- Ufam ci, więc możesz, ale mnie nie zabij.-
- Obiecuję kochanie.- po chwili na moich oczach widniała opaska. Marco wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść. Szliśmy bardzo powoli. Trwało to trochę czasu wiedziałam, że idziemy po schodach. W końcu stanęliśmy i Marco powiedział do mnie:
- Jeszcze nie zdejmuj. Muszę ci coś powiedzieć.-
- Słucham Cię Marco.-
- Jesteśmy ze sobą od jakiegoś czasu. Odkąd cię poznałem skradłaś wszystkie moje myśli. Śniłaś mi się każdej nocy. W przyszłości chcę mieć z tobą jeszcze więcej dzieci oprócz Julki, więc mam do ciebie pytanie.- i wtedy Marco odwiązał mi opaskę. Zauważyłam, że jesteśmy na SIP-ie, Marco powiedział mi na ucho:
- Popatrz na murawę.- momentalnie mój wzrok powędrował w tamto miejsce, po sekundzie zorientowałam się co jest na murawie. Było tam mnóstwo piłek, a z nich był utworzony napis: "Andi kocham Cię <3 Wyjdziesz za mnie?" to było po polsku, ale się Marco napracował. Odwróciłam się w stronę blondyna który klęczał przede mną, a w ręce trzymał pudełeczko w kształcie serca, a w nim znajdował się najpiękniejszy pierścionek jaki widziałam. Byłam w szoku. Powiedziałam do Marco:
- Tak, oczywiście kocham Cię.- Marco założył mi na palec pierścionek po czym wstał i pocałował mnie. Powiedziałam do niego:
- Dziękuję. Lepszych oświadczyn nie mogłam sobie wymarzyć.-
- Ale to nie koniec. Jeszcze kolacja. Dla wyjątkowej kobiety w wyjątkowym miejscu.-
- No tak jakby Marco nie zjadł to by nie było.-
- Wiem i za to mnie kochasz.-
- Oj nie tylko za to.- gdy zeszliśmy na murawę Marco znów zawiązał mi coś na oczach. Po czym znów mnie gdzieś prowadził, po chwili moje oczy znów widziały światło, ale teraz to już totalnie odebrało mi mowę. Otóż znajdowaliśmy się w szatni BVB, gdzie znajdował się stół okryty białym obrusem, a wszędzie w okół były rozsypane płatki czerwonych róż. Po prostu szok, nie wiedziałam co powiedzieć. Na stole były dwa zestawy do wykwintnej kolacji, a w specjalnym pojemniku chłodził się szampan. Marco odsunął krzesło i poprosił abym usiadła. On po chwili zrobił to samo. Nałożył na mój talerz kawałeczek schabu (podobno jego mama robiła) do tego ziemniaczki z koperkiem i surówka z marchewek i jabłek. Muszę przyznać, że to było genialne, potem Marco otworzył szampana (w kieliszkach były już kawałki truskawek) nalał mi i sobie i powiedział:
- To za co pijemy?-
- Za wspólną, dłuugą i szczęśliwą przyszłość.- ja upiłam tylko małego łyka bo karmiłam Julcię. Powiedziałam do Marco:
- Masz może aparat?-
- W samochodzie, a co?-
- Ja muszę to uwiecznić. Ten napis i wystrój szatni proszę.-
- Już biegnę po aparat.- po chwili przyszedł z aparatem, statywem i kilkoma obiektywami. Zarówno ja jak i mój NARZECZONY pasjonowaliśmy się fotografią. Poszłam z powrotem na trybuny i uwieczniłam ten cudny napis. Potem Marco zrobił mi zdjęcie na jego tle, a następnie strzeliliśmy sobie wspólną fotkę na tle jego prośby z tym, że ja i Marco ułożyliśmy dłonie w połowy serca i złączyliśmy je razem i pocałowaliśmy się. Dokładnie wiedziałam po ilu sekundach zdjęcie będzie zrobione. Muszę przyznać, ze wyszło wspaniale. Potem uwolniłam aparat ze statywu i zmieniłam obiektyw poszłam do szatni i zrobiłam zdjęcie. Następnie poszliśmy na boisko i musieliśmy posprzątać piłki. Ja biegałam po murawie na bosaka i kopałam piłki do bramki co oczywiście na zdjęciach uwieczniał Marco. Połowa piłek była już posprzątana, więc nadeszła kolej Reusa, on za to latał po boisku w lakierkach. Kilka razy wywinął orła co na szczęście udało mi się uwiecznić, jak nic zdobędzie parę lajków na facebooku. Potem zrobiliśmy zdjęcie naszych stóp, czyli Marco w lakierkach, a ja na boso. Już miałam nawet pomysły na podpisy do danych zdjęć. Gdy sprzątnęliśmy szatnię poszliśmy na parking gdzie stał samochód Reusa. Uwielbiałam jego auto. Czemu? Kocham szybką jazdę autem, ale tylko wtedy kiedy jadę sama lub z osobą powyżej 18 roku życia która lubi szybką jazdę. Nigdy nie przekroczę 80 km/h jadąc z dzieckiem. Powiedziałam do Marco:
- Kochanie mogę prowadzić?-
- No nie wiem.-
- Proszę.- i użyłam swojej słodkiej minki, której Marco zawsze ulegał. W końcu bo bójce z myślami powiedział:
- No dobrze obym tego nie żałował.- i rzucił mi kluczyki do auta w ciemności nic nie widziałam, więc chwilę obracałam kluczyk w dłoniach. Gdy w końcu znalazłam panel z przyciskami poczułam dłonie Marco na swojej talii. Chłopak obrócił mnie tyłem do auta, oparł o nie i z wielką łapczywością wpił się w moje usta. Ja z chęcią oddawałam każdy jego pocałunek. Po jakiś 5 minutach oboje z niechęcią oderwaliśmy się od siebie. Marco udała się na miejsce pasażera i wsiadł do samochodu. Ja wsiadłam po kilku sekundach do autka mojego lubego. Marco powiedział:
- Chcę dojechać do twojego domu żywy.- ja byłam w trakcie pisania sms-a do taty. Brzmiał on tak "Jedziemy do nas na noc zostaniesz z małą? Wynagrodzę ci to." od razu dostałam odpowiedź: "Tylko grzecznie mi tam." uśmiechnęłam się tylko do telefonu i odpaliłam samochód. Marco, aż wbiło w fotel słyszałam jak zaczął odmawiać Ojcze nasz. W kółko powtarzał "Ja chcę przeżyć" miałam ochotę walnąć go w łeb, ale nie miałam serca. Marco jest strasznym piratem drogowym, ale ze mną boi się jeździć. Ciekawe, gdy minęliśmy dom taty Marco spojrzał na mnie zdziwiony, widziałam to kątem oka, więc tylko się uśmiechnęłam. Dojechaliśmy w końcu do naszego domu, po czym wjechałam do garażu i zgasiłam samochód. Wysiadłam z niego i czekałam, aż szanowny pan Reus ruszy swój zgrabny tyłeczek. Marco wystartował z auta i pędem ruszył do domu. Znalazłam go w salonie gdzie klęczał na kolanach i powtarzał "Dzięki ci Święty Krzysztofie, że przeżyłem tą jazdę. Obiecuję, że zacznę jeździć wolniej." ja na to:
- Aha już to widzę ty i wolna jazda.-
- Kobieto z tobą to nawet Schumacher bałby się jechać.-
- To był komplement?-
- A jak ty to odbierasz?-
- Od ciebie jako komplement.-
- Aha to chyba dobrze, a czemu nie jesteśmy u twojego taty?-
- Cóż mojemu narzeczonemu należy się nagroda za kreatywność.- aż oczy mu się zaświeciły.
WŁĄCZ
Chwyciłam lekko jego krawat i przyciągnęłam go do siebie. Jego usta zagościły na moich, pchał mnie w stronę ściany, po chwili poczułam, że dotykam plecami ścianę. Marco z pocałunkami zjechał na moją szyję, całował mnie przy okazji bawiąc się moimi włosami (kurde a ja tyle je układałam). Ja byłam w trakcie pozbawiania go marynarki. Gdy już marynarka od Dolce&Gabbana leżała na podłodze. Marco wracając do całowania moich ust wyszeptał mi do ucha:
- Pragnę Cię. Od samego początku.- oderwała się (z wielką nie chęcią) od niego podeszłam do schodów prowadzących do sypialni i miałam wewnętrzny ubaw z zdezorientowanej miny Reusa. W końcu był racz popatrzeć na mnie. Ja uśmiechnęłam się do niego i przygryzłam wargę. Po czym skinęłam palcem aby podszedł do mnie. Ten podchodził do mnie jakby był w jakimś amoku. Znów chwyciłam za jego krawat i pobawiłam się tą zabawną ozdobą w placach i zobaczyłam metkę Gucci. Prowadziłam Marco do sypialni niczym pieska na smyczy. Dotarliśmy do celu naszej wyprawy czyli sypialni. Marco od razu przyparł mnie do ściany i zachłannie wpił się w moje usta majstrując przy zamku od sukienki, a ja bawiłam się guzikami od jego koszuli, nie bawiłam się ale raczej się z nimi męczyłam. Muszę przyznać, ze Marco zabawnie wyglądał w samych spodniach od garnituru i taśmie na szyi. Moja sukienka opadła swobodnie na ziemię. Popchnęłam Lamę na łóżko i powoli do niego podchodziłam do niego. Usiadłam na nim i przyciągnęła go do siebie. On po chwili obrócił mnie tak, że przez chwilę leżał na mnie. Powiedziałam do niego:
- Kurde jaki ty ciężki jesteś.-
- Przepraszam kochanie, ale to moje mięśnie tyle ważą.- całował mnie dosłownie po każdym skrawku mojego ciała. Byłam w trakcie pozbywania się jego spodni gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, powiedziała do Marco (ledwo łapiąc oddech):
- Nie otwieraj.-
- Nie mam najmniejszego zamiaru.- ale walenie i dzwonienie do drzwi nie ustawało, więc baaaardzo nie chętnie wstaliśmy z łóżka i Marco założył na siebie jakąś koszulkę która leżała na podłodze, a ja poszłam do łazienki po szlafrok (od aut. ten czarny).
WŁĄCZ
Po chwili poszliśmy do drzwi i Marco z wielkim grymasem na twarzy otworzył drzwi, w których stało dwoje policjantów i Mario. Marco kiedy zobaczył naszego przyjaciela wyglądał tak jakby miał mu oczy wydrapać. Jeden z policjantów powiedział:
- Dobry wieczór państwu. Starszy aspirant Manuel Grieger. Mam przyjemność z panią Andreą Klopp?- odpowiedziałam:
- Tak to ja o co chodzi i czemu jest z panami nasz przyjaciel?-
- Możemy na chwilę wejść nie zajmiemy państwu dużo czasu.- Marco odpowiedział:
- No dobrze skoro to takie ważne to zapraszam.- usiedliśmy w salonie i aspirant powiedział:
- To ja może przejdę do Meritum sprawy. Państwa córka i pani ojciec zostali porwani, a w mieszkaniu konkretnie w sypialni znaleźliśmy tego pana.- i wskazał na Mario. Ja była w szoku momentalnie zbladłam, jak to ktoś porwała tatę i naszą Julcię. Jak to możliwe? Marco mówił za mnie bo ja nie byłam w stanie.
- Od razu mogę panom powiedzieć, że Mario jest niewinny. Jest on najlepszym przyjacielem naszym oraz trenera, jak i również jest ojcem chrzestnym naszej córeczki.-
- Są państwo pewni, ze pan Mario nie ma z tym nic wspólnego?-
- Ręczę za niego.- rozkuli Mario, który był w kajdankach i mój przyjaciel usiadł obok mnie i od razu mnie mocno przytulił. Byłam w totalnej rozsypce. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To była moja wina. Gdybyśmy od razu wrócili do domu nic by się nie stało, a tak to nie mam pojęcia co z nimi. Pozostała mi tylko modlitwa aby nic im się nie stało.
--------------------------------------------------------------------------------------
Hejka dzisiaj długi rozdział sama nie wiem czemu. Bardzo proszę aby każda osoba która przeczyta ten rozdział pozostawiał komentarz, chociaż swa słowa. To dla mnie bardzo ważne. Pozdrawiam was ciepło.
*Marco* dwa miesiące później
Tak dzisiaj jest ten dzień. Dzisiaj mam zamiar oświadczyć się mojej ukochanej. Wiedzą o tym tylko moi rodzice i tata Andrei (którego musiałem poprosić o zgodę) trener słysząc moje pytanie odpowiedział tylko:
- No co tak długo Reus?-
- Tak jakoś wyszło.- mam plan co do oświadczyn Ania wybadała teren w sensie dyskretnie popytała Andi jaka jest jej wymarzona sceneria oświadczyn. Nie pomyliłem się w swoich domysłach, Ani powiedziała mi, że Andi marzy o oświadczynach na stadionie. Julkę wkręcam dzisiaj dziadkowi Kloppowi, a z Andi jestem umówiony na 20:30. Pierścionek kupiłem dwa miesiące temu. Pomagała mi dziewczyna Mario - Ann.
kilka godzin później *Andi*
Marco zaprosił mnie na kolację na 20:30. Ma po mnie przyjechać bo jestem w swoim rodzinnym domu, ponieważ daję tacie ostatni instrukcję co do zajęcia się Julcią. Miałam przyszykowaną sukienkę. Włosy uczesałam w loki i pomalowałam (o dziwo) paznokcie. Na nogi ubrałam moje ulubione sandałki. Gdy skończyłam wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył jej tata trzymając na rękach Julcię. Do salonu wszedł Marco i powitał się z moim tatą i z Juleczką. Do Julki powiedział:
- Córeczko trzymaj kciuki za tatusia.- ja weszłam do salonu i powiedziałam:
- A czemu ma trzymać za ciebie kciuki?-
- Yyyy...eee... nie wiem co powiedzieć wyglądasz niesamowicie.-
- A dziękuję ty też nie wyglądasz jak ósme dziecko ciecia.- no bo jak można nie pochwalić Reusa w garniturze? No jak? I wszyscy obecni zaczęli się śmiać. Marco powiedział:
- No to komu w drogę temu gitara.- wsiedliśmy razem do mojego ulubionego samochodu Reusa. Gdy podjechaliśmy Marco powiedział:
- Kochanie muszę ci zawiązać oczy. Mogę?-
- Ufam ci, więc możesz, ale mnie nie zabij.-
- Obiecuję kochanie.- po chwili na moich oczach widniała opaska. Marco wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi i pomógł mi wysiąść. Szliśmy bardzo powoli. Trwało to trochę czasu wiedziałam, że idziemy po schodach. W końcu stanęliśmy i Marco powiedział do mnie:
- Jeszcze nie zdejmuj. Muszę ci coś powiedzieć.-
- Słucham Cię Marco.-
- Jesteśmy ze sobą od jakiegoś czasu. Odkąd cię poznałem skradłaś wszystkie moje myśli. Śniłaś mi się każdej nocy. W przyszłości chcę mieć z tobą jeszcze więcej dzieci oprócz Julki, więc mam do ciebie pytanie.- i wtedy Marco odwiązał mi opaskę. Zauważyłam, że jesteśmy na SIP-ie, Marco powiedział mi na ucho:
- Popatrz na murawę.- momentalnie mój wzrok powędrował w tamto miejsce, po sekundzie zorientowałam się co jest na murawie. Było tam mnóstwo piłek, a z nich był utworzony napis: "Andi kocham Cię <3 Wyjdziesz za mnie?" to było po polsku, ale się Marco napracował. Odwróciłam się w stronę blondyna który klęczał przede mną, a w ręce trzymał pudełeczko w kształcie serca, a w nim znajdował się najpiękniejszy pierścionek jaki widziałam. Byłam w szoku. Powiedziałam do Marco:
- Tak, oczywiście kocham Cię.- Marco założył mi na palec pierścionek po czym wstał i pocałował mnie. Powiedziałam do niego:
- Dziękuję. Lepszych oświadczyn nie mogłam sobie wymarzyć.-
- Ale to nie koniec. Jeszcze kolacja. Dla wyjątkowej kobiety w wyjątkowym miejscu.-
- No tak jakby Marco nie zjadł to by nie było.-
- Wiem i za to mnie kochasz.-
- Oj nie tylko za to.- gdy zeszliśmy na murawę Marco znów zawiązał mi coś na oczach. Po czym znów mnie gdzieś prowadził, po chwili moje oczy znów widziały światło, ale teraz to już totalnie odebrało mi mowę. Otóż znajdowaliśmy się w szatni BVB, gdzie znajdował się stół okryty białym obrusem, a wszędzie w okół były rozsypane płatki czerwonych róż. Po prostu szok, nie wiedziałam co powiedzieć. Na stole były dwa zestawy do wykwintnej kolacji, a w specjalnym pojemniku chłodził się szampan. Marco odsunął krzesło i poprosił abym usiadła. On po chwili zrobił to samo. Nałożył na mój talerz kawałeczek schabu (podobno jego mama robiła) do tego ziemniaczki z koperkiem i surówka z marchewek i jabłek. Muszę przyznać, że to było genialne, potem Marco otworzył szampana (w kieliszkach były już kawałki truskawek) nalał mi i sobie i powiedział:
- To za co pijemy?-
- Za wspólną, dłuugą i szczęśliwą przyszłość.- ja upiłam tylko małego łyka bo karmiłam Julcię. Powiedziałam do Marco:
- Masz może aparat?-
- W samochodzie, a co?-
- Ja muszę to uwiecznić. Ten napis i wystrój szatni proszę.-
- Już biegnę po aparat.- po chwili przyszedł z aparatem, statywem i kilkoma obiektywami. Zarówno ja jak i mój NARZECZONY pasjonowaliśmy się fotografią. Poszłam z powrotem na trybuny i uwieczniłam ten cudny napis. Potem Marco zrobił mi zdjęcie na jego tle, a następnie strzeliliśmy sobie wspólną fotkę na tle jego prośby z tym, że ja i Marco ułożyliśmy dłonie w połowy serca i złączyliśmy je razem i pocałowaliśmy się. Dokładnie wiedziałam po ilu sekundach zdjęcie będzie zrobione. Muszę przyznać, ze wyszło wspaniale. Potem uwolniłam aparat ze statywu i zmieniłam obiektyw poszłam do szatni i zrobiłam zdjęcie. Następnie poszliśmy na boisko i musieliśmy posprzątać piłki. Ja biegałam po murawie na bosaka i kopałam piłki do bramki co oczywiście na zdjęciach uwieczniał Marco. Połowa piłek była już posprzątana, więc nadeszła kolej Reusa, on za to latał po boisku w lakierkach. Kilka razy wywinął orła co na szczęście udało mi się uwiecznić, jak nic zdobędzie parę lajków na facebooku. Potem zrobiliśmy zdjęcie naszych stóp, czyli Marco w lakierkach, a ja na boso. Już miałam nawet pomysły na podpisy do danych zdjęć. Gdy sprzątnęliśmy szatnię poszliśmy na parking gdzie stał samochód Reusa. Uwielbiałam jego auto. Czemu? Kocham szybką jazdę autem, ale tylko wtedy kiedy jadę sama lub z osobą powyżej 18 roku życia która lubi szybką jazdę. Nigdy nie przekroczę 80 km/h jadąc z dzieckiem. Powiedziałam do Marco:
- Kochanie mogę prowadzić?-
- No nie wiem.-
- Proszę.- i użyłam swojej słodkiej minki, której Marco zawsze ulegał. W końcu bo bójce z myślami powiedział:
- No dobrze obym tego nie żałował.- i rzucił mi kluczyki do auta w ciemności nic nie widziałam, więc chwilę obracałam kluczyk w dłoniach. Gdy w końcu znalazłam panel z przyciskami poczułam dłonie Marco na swojej talii. Chłopak obrócił mnie tyłem do auta, oparł o nie i z wielką łapczywością wpił się w moje usta. Ja z chęcią oddawałam każdy jego pocałunek. Po jakiś 5 minutach oboje z niechęcią oderwaliśmy się od siebie. Marco udała się na miejsce pasażera i wsiadł do samochodu. Ja wsiadłam po kilku sekundach do autka mojego lubego. Marco powiedział:
- Chcę dojechać do twojego domu żywy.- ja byłam w trakcie pisania sms-a do taty. Brzmiał on tak "Jedziemy do nas na noc zostaniesz z małą? Wynagrodzę ci to." od razu dostałam odpowiedź: "Tylko grzecznie mi tam." uśmiechnęłam się tylko do telefonu i odpaliłam samochód. Marco, aż wbiło w fotel słyszałam jak zaczął odmawiać Ojcze nasz. W kółko powtarzał "Ja chcę przeżyć" miałam ochotę walnąć go w łeb, ale nie miałam serca. Marco jest strasznym piratem drogowym, ale ze mną boi się jeździć. Ciekawe, gdy minęliśmy dom taty Marco spojrzał na mnie zdziwiony, widziałam to kątem oka, więc tylko się uśmiechnęłam. Dojechaliśmy w końcu do naszego domu, po czym wjechałam do garażu i zgasiłam samochód. Wysiadłam z niego i czekałam, aż szanowny pan Reus ruszy swój zgrabny tyłeczek. Marco wystartował z auta i pędem ruszył do domu. Znalazłam go w salonie gdzie klęczał na kolanach i powtarzał "Dzięki ci Święty Krzysztofie, że przeżyłem tą jazdę. Obiecuję, że zacznę jeździć wolniej." ja na to:
- Aha już to widzę ty i wolna jazda.-
- Kobieto z tobą to nawet Schumacher bałby się jechać.-
- To był komplement?-
- A jak ty to odbierasz?-
- Od ciebie jako komplement.-
- Aha to chyba dobrze, a czemu nie jesteśmy u twojego taty?-
- Cóż mojemu narzeczonemu należy się nagroda za kreatywność.- aż oczy mu się zaświeciły.
WŁĄCZ
Chwyciłam lekko jego krawat i przyciągnęłam go do siebie. Jego usta zagościły na moich, pchał mnie w stronę ściany, po chwili poczułam, że dotykam plecami ścianę. Marco z pocałunkami zjechał na moją szyję, całował mnie przy okazji bawiąc się moimi włosami (kurde a ja tyle je układałam). Ja byłam w trakcie pozbawiania go marynarki. Gdy już marynarka od Dolce&Gabbana leżała na podłodze. Marco wracając do całowania moich ust wyszeptał mi do ucha:
- Pragnę Cię. Od samego początku.- oderwała się (z wielką nie chęcią) od niego podeszłam do schodów prowadzących do sypialni i miałam wewnętrzny ubaw z zdezorientowanej miny Reusa. W końcu był racz popatrzeć na mnie. Ja uśmiechnęłam się do niego i przygryzłam wargę. Po czym skinęłam palcem aby podszedł do mnie. Ten podchodził do mnie jakby był w jakimś amoku. Znów chwyciłam za jego krawat i pobawiłam się tą zabawną ozdobą w placach i zobaczyłam metkę Gucci. Prowadziłam Marco do sypialni niczym pieska na smyczy. Dotarliśmy do celu naszej wyprawy czyli sypialni. Marco od razu przyparł mnie do ściany i zachłannie wpił się w moje usta majstrując przy zamku od sukienki, a ja bawiłam się guzikami od jego koszuli, nie bawiłam się ale raczej się z nimi męczyłam. Muszę przyznać, ze Marco zabawnie wyglądał w samych spodniach od garnituru i taśmie na szyi. Moja sukienka opadła swobodnie na ziemię. Popchnęłam Lamę na łóżko i powoli do niego podchodziłam do niego. Usiadłam na nim i przyciągnęła go do siebie. On po chwili obrócił mnie tak, że przez chwilę leżał na mnie. Powiedziałam do niego:
- Kurde jaki ty ciężki jesteś.-
- Przepraszam kochanie, ale to moje mięśnie tyle ważą.- całował mnie dosłownie po każdym skrawku mojego ciała. Byłam w trakcie pozbywania się jego spodni gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, powiedziała do Marco (ledwo łapiąc oddech):
- Nie otwieraj.-
- Nie mam najmniejszego zamiaru.- ale walenie i dzwonienie do drzwi nie ustawało, więc baaaardzo nie chętnie wstaliśmy z łóżka i Marco założył na siebie jakąś koszulkę która leżała na podłodze, a ja poszłam do łazienki po szlafrok (od aut. ten czarny).
WŁĄCZ
Po chwili poszliśmy do drzwi i Marco z wielkim grymasem na twarzy otworzył drzwi, w których stało dwoje policjantów i Mario. Marco kiedy zobaczył naszego przyjaciela wyglądał tak jakby miał mu oczy wydrapać. Jeden z policjantów powiedział:
- Dobry wieczór państwu. Starszy aspirant Manuel Grieger. Mam przyjemność z panią Andreą Klopp?- odpowiedziałam:
- Tak to ja o co chodzi i czemu jest z panami nasz przyjaciel?-
- Możemy na chwilę wejść nie zajmiemy państwu dużo czasu.- Marco odpowiedział:
- No dobrze skoro to takie ważne to zapraszam.- usiedliśmy w salonie i aspirant powiedział:
- To ja może przejdę do Meritum sprawy. Państwa córka i pani ojciec zostali porwani, a w mieszkaniu konkretnie w sypialni znaleźliśmy tego pana.- i wskazał na Mario. Ja była w szoku momentalnie zbladłam, jak to ktoś porwała tatę i naszą Julcię. Jak to możliwe? Marco mówił za mnie bo ja nie byłam w stanie.
- Od razu mogę panom powiedzieć, że Mario jest niewinny. Jest on najlepszym przyjacielem naszym oraz trenera, jak i również jest ojcem chrzestnym naszej córeczki.-
- Są państwo pewni, ze pan Mario nie ma z tym nic wspólnego?-
- Ręczę za niego.- rozkuli Mario, który był w kajdankach i mój przyjaciel usiadł obok mnie i od razu mnie mocno przytulił. Byłam w totalnej rozsypce. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To była moja wina. Gdybyśmy od razu wrócili do domu nic by się nie stało, a tak to nie mam pojęcia co z nimi. Pozostała mi tylko modlitwa aby nic im się nie stało.
--------------------------------------------------------------------------------------
Hejka dzisiaj długi rozdział sama nie wiem czemu. Bardzo proszę aby każda osoba która przeczyta ten rozdział pozostawiał komentarz, chociaż swa słowa. To dla mnie bardzo ważne. Pozdrawiam was ciepło.
poniedziałek, 16 czerwca 2014
Rozdział 18
*Andrea*
Z naszym zdrowiem wszystko było w porządku. Zastanawiałam się czemu nasza córeczka ma oczy po Marco. Sięgnęłam wspomnieniami w przeszłość i wszystko się wyjaśniło. Marco miał taki sam kolor oczu jak mama mojej mamy. Dzisiaj lekarz miał nas wypisać. Umówiłam się z Marco na 10:30 ma przyjechać po nas przed treningiem. Ja byłam już ubrana w wygodne ciuchy, a Juleczka spała w łóżeczku. Popatrzyłam na zegarek i widniała na nim godzina 10:25, po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam: - Proszę.- do sali wszedł Marco z nosidełkiem w ręku. Pocałował mnie w policzek i podszedł do łóżeczka Julki i powiedział:
- O moja mała księżniczka śpi?-
- Tak od rana po swoim śniadaniu.- szczerze byłam strasznie zaskoczona stosunkiem Marco do Julki, ale ciepło mi było w sercu widząc jak uśmiecha się do niej. Siedzieliśmy we dwójkę na łóżku i rozmawialiśmy, w pewnym momencie do sali wszedł lekarz z wypisem. Dał mi kilka zaleceń i wypisał nas do domu. Marco wziął Julkę na ręce i włożył ją do nosidełka. Wyszliśmy ze szpitala o dziwo nigdzie nie było paparazzi i udaliśmy się na SIP. Weszłam na murawę i czekałam na chłopaków i tatę. Jako pierwszy na murawie pojawił się mój chłopak od razu podszedł do mnie i wziął Julcię na ręce chodził z nią po murawie i coś mówił do niej. W pewnym momencie zobaczyłam, że położył się na murawie, położył Julcię na swoim brzuchu i smyrał po buzi. Cały czas uśmiechał się do niej to był piękny obrazek. Po chwili na murawę przybiegło stado dzikich zwierząt ( czyt. piłkarze BVB), które o mało nie stratowały Julki i Marco. Mój ukochany szybko wstał i podał mi małą. Trzymałam ją na rękach i delikatnie kołysałam. Po nie długim czasie dosiadł się do mnie tata i powiedział:
- Jak tam nasza najmłodsza Borussen?-
- Bardzo dobrze podoba jej się tutaj Marco chodził z nią po murawie i opowiadał a ona się śmiała. Chcesz ją na ręce?-
- Szczerze boję się, że zrobię jej krzywdę.-
- Oj tatuś przestań, przecież to twoja wnuczka, tylko musisz odpowiednio ułożyć ręce.- poinstruowałam tatę jak ma ułożyć ręce aby Julci się nic nie stało i ostrożnie położyłam moją córeczkę na rękach jej dziadka. Tata zaczął głaskać ją po policzku, a ta uśmiechała się po swojemu do niego. Wstał z mała i poszedł do chłopaków powiedział coś do nich i wszyscy chcieli małą na ręce. Była takim naszym ogólno drużynowym skarbem.
*Marco*
Julka była ślicznym maleństwem. Naprawdę zacząłem kochać ją jak własne dziecko. Bardzo podobał jej się stadion, kiedy chodziłem z nią po murawie i opowiadałem różne rzeczy związane z klubem Julcia cały czas się uśmiechała. Kiedy trener podczas treningu przyszedł do nas z wnuczką na rękach wszyscy chcieli zobaczyć naszą małą księżniczkę. Najbardziej uśmiechała się na widok Lukasa i Kuby. To już wiem kto będzie w przyszłości ulubionymi wujkami Julki. Andi pokazała mi kiedyś zdjęcia z dzieciństwa, Julka była jej kopią. W ogóle w niczym nie przypominała swojego biologicznego ojca, co w pewnym sensie mnie cieszyło. Po treningu wróciliśmy do domu i pokazałem Andi pokój który urządziłem dla naszej córeczki. Małej od razu się spodobał, a szczególnie spodobała się jej maskotka którą była pszczoła Emma w jej łóżeczku. Gdy Andi włożyła małą do kojca ta od razu usnęła. Przytuliłem się do pleców mojej ukochanej i powiedziałem do niej:
- Kocham was. Bardzo was kocham.- i pocałowałem ją w policzek. Po czy udaliśmy się do naszej sypialni spać. To był długi dzień i każdemu należy się odpoczynek. O godz. 2:30 z pokoju małej dało się usłyszeć płacz. Oboje się obudziliśmy Andi poszła ją nakarmić, a ja przygotowałem rzeczy aby przebrać pieluszkę naszej małej płaczącej księżniczce. Andi powiedziała do mnie:
- Serio chcesz jej pieluszkę przebierać?-
- Tak, owszem jako ojciec tej młodej damy mam taki obowiązek i przyjemność, ale mam nadzieję, że podpowiesz mi jakby mi coś nie szło?-
-Oczywiście, że tak mój ty bohaterze.- gdy mała była nakarmiona i kiedy jej się odbiło. Andi położyła Julkę na leżance i mówiła mi co najpierw robić. Ja mówiłem w tym czasie do małej księżniczki:
- Córcia, słuchaj to mój pierwszy raz, więc nie gniewaj się jak coś mi nie wyjdzie z resztą mamusia tutaj jest, więc podpowie mi co i jak, ale ty też musisz współpracować. Dobrze córeczko?- mała uśmiechnęła się najszerzej jak mogła i biła rączkami i materac na którym leżała, odpowiedziałem:
- Księżniczko uznaję to za tak.- po 15 min. udręki. Udało się!!! Tak!!! Osiągnąłem sukces zmieniłem pieluchę niemowlakowi szok!!! Potem wziąłem Julcię na ręce i położyłem do łóżeczka i zacząłem opowiadać bajkę:
- Dawno, dawno temu w dalekiej krainie która zwała się yyy Borussia mieszkał król ze swoją córką. Król nazywał się Juergen, a księżniczka Andrea. Księżniczka miała w swoim dworze wiele służek i służących. Najbardziej jednak przyjaźniła się z młodym chłopakiem, który często pomagał księżniczce podczas jej codziennych wypraw konnych. Był stajennym, a zawał się Marco. Księżniczka od razu zdobyła jego serce. Zakochał się w niej z powodu jej charakteru: była szczera, pomocna, zawsze uśmiechnięta, patrzyła na potrzeby swoich poddanych i starała się im pomóc przez co wszyscy ją kochali. Młody paź wiele razy próbował powiedzieć księżniczce o swoich uczuciach, lecz sądził, że księżniczka ze względu na swe pochodzenie nie zwróci na niego uwagi. Nie wiedział jednak, że księżniczka żywi to samo uczucie do niego. Pewnego dnia wybrali się na wycieczkę. Podczas owej wycieczki księżniczka opowiedziała swojemu przyjacielowi, że jej ojciec szuka dla niej męża. Tak naprawdę oboje byli zrozpaczeni tą wiadomością. Marco postanowił zaryzykować i wyznał księżniczce co do niej czuje. Gdy księżniczka powiedziała mu, że również go kocha od razu udali się do pałacu i tam księżniczka przedstawiła swemu ojcu swojego narzeczonego. Po kilku dniach odbyło się huczne wesele, a potem żyli długo i szczęśliwie.- gdy Marco skończył zobaczył, że Julcia śpi, przykrył ją kołderką i wrócił do sypialni. Odpłynął w krainę Morfeusza i nie obudził się do 10:30.
--------------------------------------------------------------------------
Niemcy wygrali z Portugalią 4:0!!! Brawo i piękny gol Humiego, mam nadzieję, że wszystko z naszym Humim w porządku.
Kochane czytelniczki. Chciałabym wam polecić super bloga o Marco. Blog nazywa się "Ślubuję wierność czarno-żółtym." mi bardzo się spodobał, więc postanowiłam go tutaj polecić. Naprawdę warto zajrzeć.
LINK
Pozdrawiam Ewi Borussen.
Z naszym zdrowiem wszystko było w porządku. Zastanawiałam się czemu nasza córeczka ma oczy po Marco. Sięgnęłam wspomnieniami w przeszłość i wszystko się wyjaśniło. Marco miał taki sam kolor oczu jak mama mojej mamy. Dzisiaj lekarz miał nas wypisać. Umówiłam się z Marco na 10:30 ma przyjechać po nas przed treningiem. Ja byłam już ubrana w wygodne ciuchy, a Juleczka spała w łóżeczku. Popatrzyłam na zegarek i widniała na nim godzina 10:25, po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam: - Proszę.- do sali wszedł Marco z nosidełkiem w ręku. Pocałował mnie w policzek i podszedł do łóżeczka Julki i powiedział:
- O moja mała księżniczka śpi?-
- Tak od rana po swoim śniadaniu.- szczerze byłam strasznie zaskoczona stosunkiem Marco do Julki, ale ciepło mi było w sercu widząc jak uśmiecha się do niej. Siedzieliśmy we dwójkę na łóżku i rozmawialiśmy, w pewnym momencie do sali wszedł lekarz z wypisem. Dał mi kilka zaleceń i wypisał nas do domu. Marco wziął Julkę na ręce i włożył ją do nosidełka. Wyszliśmy ze szpitala o dziwo nigdzie nie było paparazzi i udaliśmy się na SIP. Weszłam na murawę i czekałam na chłopaków i tatę. Jako pierwszy na murawie pojawił się mój chłopak od razu podszedł do mnie i wziął Julcię na ręce chodził z nią po murawie i coś mówił do niej. W pewnym momencie zobaczyłam, że położył się na murawie, położył Julcię na swoim brzuchu i smyrał po buzi. Cały czas uśmiechał się do niej to był piękny obrazek. Po chwili na murawę przybiegło stado dzikich zwierząt ( czyt. piłkarze BVB), które o mało nie stratowały Julki i Marco. Mój ukochany szybko wstał i podał mi małą. Trzymałam ją na rękach i delikatnie kołysałam. Po nie długim czasie dosiadł się do mnie tata i powiedział:
- Jak tam nasza najmłodsza Borussen?-
- Bardzo dobrze podoba jej się tutaj Marco chodził z nią po murawie i opowiadał a ona się śmiała. Chcesz ją na ręce?-
- Szczerze boję się, że zrobię jej krzywdę.-
- Oj tatuś przestań, przecież to twoja wnuczka, tylko musisz odpowiednio ułożyć ręce.- poinstruowałam tatę jak ma ułożyć ręce aby Julci się nic nie stało i ostrożnie położyłam moją córeczkę na rękach jej dziadka. Tata zaczął głaskać ją po policzku, a ta uśmiechała się po swojemu do niego. Wstał z mała i poszedł do chłopaków powiedział coś do nich i wszyscy chcieli małą na ręce. Była takim naszym ogólno drużynowym skarbem.
*Marco*
Julka była ślicznym maleństwem. Naprawdę zacząłem kochać ją jak własne dziecko. Bardzo podobał jej się stadion, kiedy chodziłem z nią po murawie i opowiadałem różne rzeczy związane z klubem Julcia cały czas się uśmiechała. Kiedy trener podczas treningu przyszedł do nas z wnuczką na rękach wszyscy chcieli zobaczyć naszą małą księżniczkę. Najbardziej uśmiechała się na widok Lukasa i Kuby. To już wiem kto będzie w przyszłości ulubionymi wujkami Julki. Andi pokazała mi kiedyś zdjęcia z dzieciństwa, Julka była jej kopią. W ogóle w niczym nie przypominała swojego biologicznego ojca, co w pewnym sensie mnie cieszyło. Po treningu wróciliśmy do domu i pokazałem Andi pokój który urządziłem dla naszej córeczki. Małej od razu się spodobał, a szczególnie spodobała się jej maskotka którą była pszczoła Emma w jej łóżeczku. Gdy Andi włożyła małą do kojca ta od razu usnęła. Przytuliłem się do pleców mojej ukochanej i powiedziałem do niej:
- Kocham was. Bardzo was kocham.- i pocałowałem ją w policzek. Po czy udaliśmy się do naszej sypialni spać. To był długi dzień i każdemu należy się odpoczynek. O godz. 2:30 z pokoju małej dało się usłyszeć płacz. Oboje się obudziliśmy Andi poszła ją nakarmić, a ja przygotowałem rzeczy aby przebrać pieluszkę naszej małej płaczącej księżniczce. Andi powiedziała do mnie:
- Serio chcesz jej pieluszkę przebierać?-
- Tak, owszem jako ojciec tej młodej damy mam taki obowiązek i przyjemność, ale mam nadzieję, że podpowiesz mi jakby mi coś nie szło?-
-Oczywiście, że tak mój ty bohaterze.- gdy mała była nakarmiona i kiedy jej się odbiło. Andi położyła Julkę na leżance i mówiła mi co najpierw robić. Ja mówiłem w tym czasie do małej księżniczki:
- Córcia, słuchaj to mój pierwszy raz, więc nie gniewaj się jak coś mi nie wyjdzie z resztą mamusia tutaj jest, więc podpowie mi co i jak, ale ty też musisz współpracować. Dobrze córeczko?- mała uśmiechnęła się najszerzej jak mogła i biła rączkami i materac na którym leżała, odpowiedziałem:
- Księżniczko uznaję to za tak.- po 15 min. udręki. Udało się!!! Tak!!! Osiągnąłem sukces zmieniłem pieluchę niemowlakowi szok!!! Potem wziąłem Julcię na ręce i położyłem do łóżeczka i zacząłem opowiadać bajkę:
- Dawno, dawno temu w dalekiej krainie która zwała się yyy Borussia mieszkał król ze swoją córką. Król nazywał się Juergen, a księżniczka Andrea. Księżniczka miała w swoim dworze wiele służek i służących. Najbardziej jednak przyjaźniła się z młodym chłopakiem, który często pomagał księżniczce podczas jej codziennych wypraw konnych. Był stajennym, a zawał się Marco. Księżniczka od razu zdobyła jego serce. Zakochał się w niej z powodu jej charakteru: była szczera, pomocna, zawsze uśmiechnięta, patrzyła na potrzeby swoich poddanych i starała się im pomóc przez co wszyscy ją kochali. Młody paź wiele razy próbował powiedzieć księżniczce o swoich uczuciach, lecz sądził, że księżniczka ze względu na swe pochodzenie nie zwróci na niego uwagi. Nie wiedział jednak, że księżniczka żywi to samo uczucie do niego. Pewnego dnia wybrali się na wycieczkę. Podczas owej wycieczki księżniczka opowiedziała swojemu przyjacielowi, że jej ojciec szuka dla niej męża. Tak naprawdę oboje byli zrozpaczeni tą wiadomością. Marco postanowił zaryzykować i wyznał księżniczce co do niej czuje. Gdy księżniczka powiedziała mu, że również go kocha od razu udali się do pałacu i tam księżniczka przedstawiła swemu ojcu swojego narzeczonego. Po kilku dniach odbyło się huczne wesele, a potem żyli długo i szczęśliwie.- gdy Marco skończył zobaczył, że Julcia śpi, przykrył ją kołderką i wrócił do sypialni. Odpłynął w krainę Morfeusza i nie obudził się do 10:30.
--------------------------------------------------------------------------
Niemcy wygrali z Portugalią 4:0!!! Brawo i piękny gol Humiego, mam nadzieję, że wszystko z naszym Humim w porządku.
Kochane czytelniczki. Chciałabym wam polecić super bloga o Marco. Blog nazywa się "Ślubuję wierność czarno-żółtym." mi bardzo się spodobał, więc postanowiłam go tutaj polecić. Naprawdę warto zajrzeć.
LINK
Pozdrawiam Ewi Borussen.
piątek, 13 czerwca 2014
Rozdział 17
*Marco* 5 miesięcy później
Andi jest już w 8 miesiącu. Z badań USG wynikało, że urodzi się dziewczynka. Kilka razy na miesiąc Andi chodziła do psychologa. Pani doktor powiedziała, że Andi bardzo dobrze sobie radzi. Od dwóch miesięcy mieszkamy razem u mnie. W tajemnicy przed Andi urządziłem pokój dla córeczki. Andi siedziała w biurze na stadionie ponieważ przygotowywała kampanię reklamową na nowy sezon. Bardzo dużo wnosiła do działu reklamy naszej drużyny. Ja siedziałem w kuchni i próbowałem zrobić obiad. Miałem na sobie nawet fartuszek i czapeczkę. W kieszeni miałem telefon w razie wypadku. Kiedy męczyłem się ze schabowymi na patelni zadzwonił mój telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz i zobaczyłem napis trener, odebrałem i powiedziałem:
- Witam trenera co się stało?-
- Marco przyjeżdżaj do szpitala przy stadionie Andi zaczęła rodzić.- od razu rzuciłem wszystko, zgasiłem ogień pod wszystkimi garczkami i patelniami. Wybiegłem z domu i od razu pojechałem do szpitala. Wpadłem jak błyskawica na izbę przyjęć i zapytałem pielęgniarki która siedziała w recepcji:
- Przepraszam przywieziono tutaj Andreę Klopp, gdzie jest porodówka?-
- Drugie piętro.- pobiegłem schodami i byłem przy drzwiach na porodówkę. Przy drzwiach siedział już trener gdy mnie zobaczył wybuchnął śmiechem okazało się, że dalej mam na sobie fartuch o czapkę. Zapytałem:
- I co z nią?-
- Wzięli ją na salę 20 minut temu.- siedziałem obok trenera już 40 min. z sali wyszedł lekarz i powiedział:
- Czy jest tutaj pan Marco Reus?- wstałem i powiedziałem:
- Tak to ja o co chodzi panie doktorze?-
- Pańska dziewczyna poprosiła abym wezwał pana na salę.-
- Dobrze mogę wejść.- lekarz podał mi specjalne ubranie i wszedłem do sali z której dochodził krzyk mojej ukochanej. Stałem obok niej i cały czas coś do niej mówiłem. Po 30 min. wśród komend lekarzy typu "Przyj!" "Oddychaj!" dało się usłyszeć płacz noworodka. Andi opadła na fotel ciężko oddychając. Położna umyła dziewczynkę i zawinęła w różowy kocyk i powiedziała do Andi:
- Chce ją pani na ręce?-
- Tak.- i położna delikatni położyła na rękach Andi małą istotkę. Powiedziałem do Andi:
- Jest podobna do ciebie.-
- Tak sądzisz?-
- Oczywiście, że tak.-
- Marco muszę ci coś powiedzieć ja, ja chciałabym, chciałabym.-
- Wiem kochanie pokój jest już przygotowany.-
- Naprawdę kiedy się domyśliłeś?-
- Kiedy za każdym razem uśmiechałaś się kiedy mała kopała.-
- Jak ja nazwiemy?-
- Może Julia.-
- Ślicznie brzmi.-
- Julia Reus pięknie brzmi.-
*Andrea*
Kiedy Marco powiedział, że moja córeczka będzie miała jego nazwisko w moich oczach od razu pojawiły się łzy. Wiem, że to było ogromne poświęcenie ze strony Marco. Julcia była prześliczna nie mogłabym jej oddać. Przewieźli mnie na salę poporodową po chwili przyszedł tata i powiedział:
- A gdzie się podziewa moja wnusia?-
- Zaraz powinni ją przynieść.- tak jak mówiłam po chili przynieśli Julcię. Pielęgniarka powiedziała do mnie:
- Córeczka się za panią stęskniła. Na pewno jest głodna, wie pani jak ją nakarmić?-
- Tak.- po chwili mała już spokojnie spożywała swój pierwszy posiłek. Kolor oczu był zbliżony do koloru oczu Marco. Potem Marco trochę ją ponosił. Jak tata trzymał ją na rękach widziałam, że miał łzy w oczach. Powiedziałam do niego:
- Tatuś czemu płaczesz?-
- Bo trzymam na rękach moją pierwszą wnuczkę.-
- Oj tatuś, ale ty wrażliwy jesteś.-
- Masz to po mnie.- tata podał mi Julkę, Marco siedział na krzesełku obok mojego łóżka podałam mu małą, a on wziął jej rączkę i pocałował. O godz. 17:30 do naszej sali weszli wujkowi Julki. Mianowicie byli to Mario i państwo Lewandowscy. Ania jak tylko zobaczyła małą od razu zaczęła się rozpływać jaka to ona śliczna. Mario powiedział do mnie:
- Wiesz Andi co ci powiem?-
- No słucham cię Mario.-
- Ty wiesz, że ona ma oczka Marco.-
- Też to zauważyłam.- Ok godz 20.30 zmęczona całym dniem zasnęłam.
- Jest podobna do ciebie.-
- Tak sądzisz?-
- Oczywiście, że tak.-
- Marco muszę ci coś powiedzieć ja, ja chciałabym, chciałabym.-
- Wiem kochanie pokój jest już przygotowany.-
- Naprawdę kiedy się domyśliłeś?-
- Kiedy za każdym razem uśmiechałaś się kiedy mała kopała.-
- Jak ja nazwiemy?-
- Może Julia.-
- Ślicznie brzmi.-
- Julia Reus pięknie brzmi.-
*Andrea*
Kiedy Marco powiedział, że moja córeczka będzie miała jego nazwisko w moich oczach od razu pojawiły się łzy. Wiem, że to było ogromne poświęcenie ze strony Marco. Julcia była prześliczna nie mogłabym jej oddać. Przewieźli mnie na salę poporodową po chwili przyszedł tata i powiedział:
- A gdzie się podziewa moja wnusia?-
- Zaraz powinni ją przynieść.- tak jak mówiłam po chili przynieśli Julcię. Pielęgniarka powiedziała do mnie:
- Córeczka się za panią stęskniła. Na pewno jest głodna, wie pani jak ją nakarmić?-
- Tak.- po chwili mała już spokojnie spożywała swój pierwszy posiłek. Kolor oczu był zbliżony do koloru oczu Marco. Potem Marco trochę ją ponosił. Jak tata trzymał ją na rękach widziałam, że miał łzy w oczach. Powiedziałam do niego:
- Tatuś czemu płaczesz?-
- Bo trzymam na rękach moją pierwszą wnuczkę.-
- Oj tatuś, ale ty wrażliwy jesteś.-
- Masz to po mnie.- tata podał mi Julkę, Marco siedział na krzesełku obok mojego łóżka podałam mu małą, a on wziął jej rączkę i pocałował. O godz. 17:30 do naszej sali weszli wujkowi Julki. Mianowicie byli to Mario i państwo Lewandowscy. Ania jak tylko zobaczyła małą od razu zaczęła się rozpływać jaka to ona śliczna. Mario powiedział do mnie:
- Wiesz Andi co ci powiem?-
- No słucham cię Mario.-
- Ty wiesz, że ona ma oczka Marco.-
- Też to zauważyłam.- Ok godz 20.30 zmęczona całym dniem zasnęłam.
sobota, 7 czerwca 2014
Rozdział 16
3 miesiące później Marco
Andi była w 3 miesiącu, Erik ma wyrok (10 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz zbliżania się do Andrei). Ja Andi znosi ciążę? Kiepsko, mało je bo wszystko zawraca od razu. Mówiłem jej obyśmy pojechali do lekarz, ale ona nie chce o tym słyszeć. Rozmawiałem z jej tatą, ale ten też nic nie może na to poradzić. Siedziałem na treningu i czekałem na jego koniec. Cały czas mieszkałem w domu Andi bo ta nie chciała się do mnie przeprowadzić, a ja nie chciałem zostawiać jej samej, trener nie miał nic przeciwko. Jechałem razem z trenerem i postanowiliśmy kupić Andi jakąś lekką sałatkę i jej ulubioną wodę mineralną o smaku owoców leśnych. Weszliśmy do domu, ale nic nie było słychać. Zawołałem:
- Andi, już jesteśmy kochanie gdzie jesteś?-
ale żadnego odzewu. Poszedłem do jej pokoju, a tam na łóżku był włączony laptop, a drzwi do łazienki były lekko uchylone. Wszedłem do łazienki i się przeraziłem. Andi leżała nieprzytomna na podłodze i była strasznie blada. Sprawdziłem puls, był ale słaby zadzwoniłem po karetkę i czekałem. Zawołałem tatę Andi, gdy przyszedł też doznał szoku poprosiłem go aby spakował Andi trochę ubrań, a ja zaniosłem ukochaną do salonu. Dalej nie odzyskała przytomności. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi momentalnie podszedłem i otworzyłem je, byli to sanitariusze. Położyli Andi na noszach i pojechali do szpitala, ja siedziałem koło Andi i trzymałem ją za rękę. Zadzwoniłem do trenera na jakim oddziale będziemy i aby przyjechał. Andreę zabrali na badania, a mi kazali czekać. Po chwili ujrzałem swojego mam nadzieję przyszłego teścia i powiedziałem co wiedziałem. Po ok 2 godz czekania z gabinetu do którego zawieźli Andi wyszedł lekarz. Zapytał nas:
- Który z panów to rodzina Andrei Klopp?- trener odpowiedział:
- Ja jestem jej ojcem, a to jest jej narzeczony.-
- Proszę za mną.- weszliśmy do gabinetu. Po czym usadowiliśmy się na krzesełkach. Lekarz zaczął przemówienie:
- Z panią Andreą jest lepiej niż kiedy została tutaj przywieziona. Jest bardzo odwodniona, a to w jej stanie niewskazane.- ja na to:
- A mówiłem żeby poszła do lekarza, zawsze jak coś zjadała lub pia to wymiotowała.-
- Musimy podać jej witaminy i dowodnić ją.-
- A z dzieckiem jest w porządku.-
- Tak, ale jeżeli zostałby tutaj przywieziona 30 min. później nie byłoby dobrze zarówno z dzieckiem jak i z panią Andreą, ale teraz wszystko idzie ku dobremu. Musimy zatrzymać tutaj pacjentkę na minimum tydzień aby zrobić wszelkie konieczne badania.-
- Aha rozumiem, a możemy do niej iść?-
- Tak, oczywiście sala nr 10.-
- Dziękujemy.- poszliśmy do sali, a tam leżała moja ukochana podpięta do różnych maszyn. Nieprzyjemny widok.
*Andrea*
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedział mój ukochany blondyn i tata. Marco popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Ja zapytałam:
- Co z dzieckiem?-
- Wszystko w porządku, zemdlałaś z odwodnienia i niedożywienia organizmu.-
- Ale wszytko będzie dobrze?-
- Oczywiście skarbie i pocałował mnie w czoło.- Marco bardzo długo u mnie siedział, ale kazałam zmywać mu się do domu aby się trochę przespał. Ja byłam bardzo zmęczona i znów zasnęłam. Śniło mi się, że ja i Marco bierzemy ślub. Dziecko postanowiłam wychować, to była dziewczynka. To był piękny sen.Otworzyłam oczy czując jak ktoś mnie szturcha, to był mój ukochany. Powiedziałam do niego:
- Przerwałeś mi piękny sen jak mogłeś?-
- A co ci się śniło?-
- Szczerze?-
- Jak na spowiedzi.-
- Tylko się nie śmiej.-
- Obiecuję.-
- Śniło mi się, ze bierzemy ślub i wychowywujemy to dziecko razem, konkretnie dziewczynkę.-
- To faktycznie piękny sen.-
- I o dziwo się nie śmiałeś.-
- A z czego miałem się śmiać. Moim marzeniem jest aby zobaczyć cię w białej sukni jak idziesz w moją stronę i przysięgasz mi miłość, a ja tobie.-
- Ty powinieneś być romantykiem nie minąłeś się z powołaniem?-
- Absolutnie nie kochanie. Dobrze mi z tym kim jestem.- i tak gadaliśmy o niczym do końca dnia.
----------------------------------------------------------------------------
Siemka dziewczynki sorka, że znów taki trochę smutny rozdział, ale jak każdy Borussen nie mam dzisiaj humoru. Jak zapewne wiecie nasz ukochany Borussen Marco Reus nie pojedzie na Mundial, naderwał ścięgno strzałkowo-piszczelowe. To według mnie największy pechowiec Mundialu. On jak nikt zasłużył na ten Mundial, ale życie jest nieprzewidywalne, pozostaje nam trzymać kciuki o szybki powrót do zdrowia i jeszcze lepszy następny sezon w barwach BVB. Na pewno wróci tak samo silny.
Ja bym dopowiedziała KAŻDEGO FANA BORUSSI
Andi była w 3 miesiącu, Erik ma wyrok (10 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz zbliżania się do Andrei). Ja Andi znosi ciążę? Kiepsko, mało je bo wszystko zawraca od razu. Mówiłem jej obyśmy pojechali do lekarz, ale ona nie chce o tym słyszeć. Rozmawiałem z jej tatą, ale ten też nic nie może na to poradzić. Siedziałem na treningu i czekałem na jego koniec. Cały czas mieszkałem w domu Andi bo ta nie chciała się do mnie przeprowadzić, a ja nie chciałem zostawiać jej samej, trener nie miał nic przeciwko. Jechałem razem z trenerem i postanowiliśmy kupić Andi jakąś lekką sałatkę i jej ulubioną wodę mineralną o smaku owoców leśnych. Weszliśmy do domu, ale nic nie było słychać. Zawołałem:
- Andi, już jesteśmy kochanie gdzie jesteś?-
ale żadnego odzewu. Poszedłem do jej pokoju, a tam na łóżku był włączony laptop, a drzwi do łazienki były lekko uchylone. Wszedłem do łazienki i się przeraziłem. Andi leżała nieprzytomna na podłodze i była strasznie blada. Sprawdziłem puls, był ale słaby zadzwoniłem po karetkę i czekałem. Zawołałem tatę Andi, gdy przyszedł też doznał szoku poprosiłem go aby spakował Andi trochę ubrań, a ja zaniosłem ukochaną do salonu. Dalej nie odzyskała przytomności. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi momentalnie podszedłem i otworzyłem je, byli to sanitariusze. Położyli Andi na noszach i pojechali do szpitala, ja siedziałem koło Andi i trzymałem ją za rękę. Zadzwoniłem do trenera na jakim oddziale będziemy i aby przyjechał. Andreę zabrali na badania, a mi kazali czekać. Po chwili ujrzałem swojego mam nadzieję przyszłego teścia i powiedziałem co wiedziałem. Po ok 2 godz czekania z gabinetu do którego zawieźli Andi wyszedł lekarz. Zapytał nas:
- Który z panów to rodzina Andrei Klopp?- trener odpowiedział:
- Ja jestem jej ojcem, a to jest jej narzeczony.-
- Proszę za mną.- weszliśmy do gabinetu. Po czym usadowiliśmy się na krzesełkach. Lekarz zaczął przemówienie:
- Z panią Andreą jest lepiej niż kiedy została tutaj przywieziona. Jest bardzo odwodniona, a to w jej stanie niewskazane.- ja na to:
- A mówiłem żeby poszła do lekarza, zawsze jak coś zjadała lub pia to wymiotowała.-
- Musimy podać jej witaminy i dowodnić ją.-
- A z dzieckiem jest w porządku.-
- Tak, ale jeżeli zostałby tutaj przywieziona 30 min. później nie byłoby dobrze zarówno z dzieckiem jak i z panią Andreą, ale teraz wszystko idzie ku dobremu. Musimy zatrzymać tutaj pacjentkę na minimum tydzień aby zrobić wszelkie konieczne badania.-
- Aha rozumiem, a możemy do niej iść?-
- Tak, oczywiście sala nr 10.-
- Dziękujemy.- poszliśmy do sali, a tam leżała moja ukochana podpięta do różnych maszyn. Nieprzyjemny widok.
*Andrea*
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedział mój ukochany blondyn i tata. Marco popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Ja zapytałam:
- Co z dzieckiem?-
- Wszystko w porządku, zemdlałaś z odwodnienia i niedożywienia organizmu.-
- Ale wszytko będzie dobrze?-
- Oczywiście skarbie i pocałował mnie w czoło.- Marco bardzo długo u mnie siedział, ale kazałam zmywać mu się do domu aby się trochę przespał. Ja byłam bardzo zmęczona i znów zasnęłam. Śniło mi się, że ja i Marco bierzemy ślub. Dziecko postanowiłam wychować, to była dziewczynka. To był piękny sen.Otworzyłam oczy czując jak ktoś mnie szturcha, to był mój ukochany. Powiedziałam do niego:
- Przerwałeś mi piękny sen jak mogłeś?-
- A co ci się śniło?-
- Szczerze?-
- Jak na spowiedzi.-
- Tylko się nie śmiej.-
- Obiecuję.-
- Śniło mi się, ze bierzemy ślub i wychowywujemy to dziecko razem, konkretnie dziewczynkę.-
- To faktycznie piękny sen.-
- I o dziwo się nie śmiałeś.-
- A z czego miałem się śmiać. Moim marzeniem jest aby zobaczyć cię w białej sukni jak idziesz w moją stronę i przysięgasz mi miłość, a ja tobie.-
- Ty powinieneś być romantykiem nie minąłeś się z powołaniem?-
- Absolutnie nie kochanie. Dobrze mi z tym kim jestem.- i tak gadaliśmy o niczym do końca dnia.
----------------------------------------------------------------------------
Siemka dziewczynki sorka, że znów taki trochę smutny rozdział, ale jak każdy Borussen nie mam dzisiaj humoru. Jak zapewne wiecie nasz ukochany Borussen Marco Reus nie pojedzie na Mundial, naderwał ścięgno strzałkowo-piszczelowe. To według mnie największy pechowiec Mundialu. On jak nikt zasłużył na ten Mundial, ale życie jest nieprzewidywalne, pozostaje nam trzymać kciuki o szybki powrót do zdrowia i jeszcze lepszy następny sezon w barwach BVB. Na pewno wróci tak samo silny.
Ja bym dopowiedziała KAŻDEGO FANA BORUSSI
Aż się serce kraje
Kiedy zobaczyłam podczas meczu jak on postawił tą stopę wiedziałam, że coś z więzadłami. Podobnie było z Kubą w tym i poprzednim sezonie.
Hummels jak zawsze pomoże koledze i go wesprze.
Oby jak najczęściej na jego przystojnej twarzy gościł taki boski uśmiech. TRZYMAJ SIĘ MARKINIO. (sorka nie wiem jak to się pisze)
Bardzo spodobał mi się wpis Mario Götze na facebook-u. Uwaga cytuję:
"Marco Reus - Get well soon and keep your head up my friend...! We will play and fight for yoAu."Szczególnie spodobało mi się ostatnie zdanie.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Rozdział 15
*Andrea*
Dzisiaj idę na policję złożyć zeznania. Jechał ze mną mój ukochany blondyn. Gdyby nie on załamałabym się totalnie, a dzięki niemu wiem, że nie warto się poddawać. Weszliśmy na posterunek policji i powiedziałam w recepcji jak się nazywam i, że przyszłam w sprawach zeznań dotyczących Durma. Policjant siedzący w okienku skierował mnie do odpowiedniej sali. Prosiłam blondyna aby zaczekał na korytarzu, nie chciałam aby tego słuchał. Za biurkiem siedziała kobieta nie wiem czemu, ale mi ulżyło. Poprosiła abym usiadła naprzeciwko niej i postawiła przede mną szklankę wody. Wiedziała, że będzie mi ciężko o tym opowiadać. Ale musiałam się przemóc aby ten skurwiel nie skrzywdził kogoś innego. Oczywiście kilka razy musiałam napić się wody bo bym nie wytrzymała. Policjantka powiedziała do mnie, że byłam bardzo dzielna, że w ogóle tu przyszłam. Pomyślałam" To daj mi kobieto naklejkę z napisem dzielny pacjent, będę ci bardzo wdzięczna." Po kilku godzinach (jak się okazało) wyszłam z gabinetu policjantki. Usiadłam na krześle obok Marco i mocno nabrałam powietrza. Jeśli chodzi o rozprawę to ma się ona odbyć w przyszłym tygodniu. Mają na niej zeznawać wszyscy gracze BVB, mój tata a nawet Ania, Mario i Robert. Było mi głupio, że wciągnęłam w to moich Monachijskich przyjaciół, ale jak to Robert powiedział:
- Zrobimy wszystko aby ten sukinsyn nie szybko wyszedł na wolność.-
*Marco*
Andi bardzo długo siedziała w tej sali składając zeznania. Byłem z niej dumny, a jednocześnie zazdrościłem jej odwagi. Będę musiał zeznawać na rozprawie przeciwko Durmowi. Pragnę aby ten skurwiel jak najdłuższy czas spędził za kratami. Dzisiaj mam jechać a Andi do ginekologa. Moja ukochana bardzo boi się tej wizyty, doskonale ją rozumiem, ale będę ją wspierał. Z komisariatu pojechaliśmy do domu Andi na obiad, a potem wizyta u lekarza.
*Ania*
Jak tylko dowiedziałam się co się stało w Dortmundzie byłam zszokowana. Nie mogłam zostawić mojej przyjaciółki samej. Od razu z Robertem pojechaliśmy na lotnisko i polecieliśmy do Dortmundu. Dopiero tam dowiedziałam się, że moja przyjaciółka jest w ciąży z tym sukinsynem. Gotowało się we mnie, sama chciałam mu wymierzyć sprawiedliwość, ale zamiast tego będę zeznawać na procesie przeciwko szanownemu Erikowi Durmowi.
*Robert*
To co się stało wywołało u mnie ogromny szok. Jak można tak skrzywdzić taką młodą i niewinną dziewczynę. W dodatku czymś ją naćpał po to aby nie miała siły się bronić. A kiedy doleciałem z Anią do Dortmundu i dowiedziałem się, że Andi jest w ciąży z tym bydlakiem miałem ochotę sprać go na kwaśne jabłko, ale nie chciałem mieć problemów z prawem, więc pozostało mi tylko zeznawanie podczas procesu.
*Mario*
Uważałem Erika za w porządku chłopaka, ale po tym czego się dowiedziałem straciłem do niego jakikolwiek szacunek. Marco prosił mnie abym zeznawał na procesie przeciwko Durmowi. Oczywiście zgodziłem się chociaż miałem ochotę załatwić to po męsku. Całe szczęście, że Reus zaopiekuje się andi. Jak mi powiedział, że jeżeli Andi nie odda dziecka do adopcji to on się nimi zaopiekuje byłem pod wielkim wrażeniem. Czułem szczery podziw zarówno w stosunku do Marco jak i Andi. Teraz pozostało nam tylko czekać na proces.
Dzisiaj idę na policję złożyć zeznania. Jechał ze mną mój ukochany blondyn. Gdyby nie on załamałabym się totalnie, a dzięki niemu wiem, że nie warto się poddawać. Weszliśmy na posterunek policji i powiedziałam w recepcji jak się nazywam i, że przyszłam w sprawach zeznań dotyczących Durma. Policjant siedzący w okienku skierował mnie do odpowiedniej sali. Prosiłam blondyna aby zaczekał na korytarzu, nie chciałam aby tego słuchał. Za biurkiem siedziała kobieta nie wiem czemu, ale mi ulżyło. Poprosiła abym usiadła naprzeciwko niej i postawiła przede mną szklankę wody. Wiedziała, że będzie mi ciężko o tym opowiadać. Ale musiałam się przemóc aby ten skurwiel nie skrzywdził kogoś innego. Oczywiście kilka razy musiałam napić się wody bo bym nie wytrzymała. Policjantka powiedziała do mnie, że byłam bardzo dzielna, że w ogóle tu przyszłam. Pomyślałam" To daj mi kobieto naklejkę z napisem dzielny pacjent, będę ci bardzo wdzięczna." Po kilku godzinach (jak się okazało) wyszłam z gabinetu policjantki. Usiadłam na krześle obok Marco i mocno nabrałam powietrza. Jeśli chodzi o rozprawę to ma się ona odbyć w przyszłym tygodniu. Mają na niej zeznawać wszyscy gracze BVB, mój tata a nawet Ania, Mario i Robert. Było mi głupio, że wciągnęłam w to moich Monachijskich przyjaciół, ale jak to Robert powiedział:
- Zrobimy wszystko aby ten sukinsyn nie szybko wyszedł na wolność.-
*Marco*
Andi bardzo długo siedziała w tej sali składając zeznania. Byłem z niej dumny, a jednocześnie zazdrościłem jej odwagi. Będę musiał zeznawać na rozprawie przeciwko Durmowi. Pragnę aby ten skurwiel jak najdłuższy czas spędził za kratami. Dzisiaj mam jechać a Andi do ginekologa. Moja ukochana bardzo boi się tej wizyty, doskonale ją rozumiem, ale będę ją wspierał. Z komisariatu pojechaliśmy do domu Andi na obiad, a potem wizyta u lekarza.
*Ania*
Jak tylko dowiedziałam się co się stało w Dortmundzie byłam zszokowana. Nie mogłam zostawić mojej przyjaciółki samej. Od razu z Robertem pojechaliśmy na lotnisko i polecieliśmy do Dortmundu. Dopiero tam dowiedziałam się, że moja przyjaciółka jest w ciąży z tym sukinsynem. Gotowało się we mnie, sama chciałam mu wymierzyć sprawiedliwość, ale zamiast tego będę zeznawać na procesie przeciwko szanownemu Erikowi Durmowi.
*Robert*
To co się stało wywołało u mnie ogromny szok. Jak można tak skrzywdzić taką młodą i niewinną dziewczynę. W dodatku czymś ją naćpał po to aby nie miała siły się bronić. A kiedy doleciałem z Anią do Dortmundu i dowiedziałem się, że Andi jest w ciąży z tym bydlakiem miałem ochotę sprać go na kwaśne jabłko, ale nie chciałem mieć problemów z prawem, więc pozostało mi tylko zeznawanie podczas procesu.
*Mario*
Uważałem Erika za w porządku chłopaka, ale po tym czego się dowiedziałem straciłem do niego jakikolwiek szacunek. Marco prosił mnie abym zeznawał na procesie przeciwko Durmowi. Oczywiście zgodziłem się chociaż miałem ochotę załatwić to po męsku. Całe szczęście, że Reus zaopiekuje się andi. Jak mi powiedział, że jeżeli Andi nie odda dziecka do adopcji to on się nimi zaopiekuje byłem pod wielkim wrażeniem. Czułem szczery podziw zarówno w stosunku do Marco jak i Andi. Teraz pozostało nam tylko czekać na proces.
Subskrybuj:
Posty (Atom)