Andi była w 3 miesiącu, Erik ma wyrok (10 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz zbliżania się do Andrei). Ja Andi znosi ciążę? Kiepsko, mało je bo wszystko zawraca od razu. Mówiłem jej obyśmy pojechali do lekarz, ale ona nie chce o tym słyszeć. Rozmawiałem z jej tatą, ale ten też nic nie może na to poradzić. Siedziałem na treningu i czekałem na jego koniec. Cały czas mieszkałem w domu Andi bo ta nie chciała się do mnie przeprowadzić, a ja nie chciałem zostawiać jej samej, trener nie miał nic przeciwko. Jechałem razem z trenerem i postanowiliśmy kupić Andi jakąś lekką sałatkę i jej ulubioną wodę mineralną o smaku owoców leśnych. Weszliśmy do domu, ale nic nie było słychać. Zawołałem:
- Andi, już jesteśmy kochanie gdzie jesteś?-
ale żadnego odzewu. Poszedłem do jej pokoju, a tam na łóżku był włączony laptop, a drzwi do łazienki były lekko uchylone. Wszedłem do łazienki i się przeraziłem. Andi leżała nieprzytomna na podłodze i była strasznie blada. Sprawdziłem puls, był ale słaby zadzwoniłem po karetkę i czekałem. Zawołałem tatę Andi, gdy przyszedł też doznał szoku poprosiłem go aby spakował Andi trochę ubrań, a ja zaniosłem ukochaną do salonu. Dalej nie odzyskała przytomności. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi momentalnie podszedłem i otworzyłem je, byli to sanitariusze. Położyli Andi na noszach i pojechali do szpitala, ja siedziałem koło Andi i trzymałem ją za rękę. Zadzwoniłem do trenera na jakim oddziale będziemy i aby przyjechał. Andreę zabrali na badania, a mi kazali czekać. Po chwili ujrzałem swojego mam nadzieję przyszłego teścia i powiedziałem co wiedziałem. Po ok 2 godz czekania z gabinetu do którego zawieźli Andi wyszedł lekarz. Zapytał nas:
- Który z panów to rodzina Andrei Klopp?- trener odpowiedział:
- Ja jestem jej ojcem, a to jest jej narzeczony.-
- Proszę za mną.- weszliśmy do gabinetu. Po czym usadowiliśmy się na krzesełkach. Lekarz zaczął przemówienie:
- Z panią Andreą jest lepiej niż kiedy została tutaj przywieziona. Jest bardzo odwodniona, a to w jej stanie niewskazane.- ja na to:
- A mówiłem żeby poszła do lekarza, zawsze jak coś zjadała lub pia to wymiotowała.-
- Musimy podać jej witaminy i dowodnić ją.-
- A z dzieckiem jest w porządku.-
- Tak, ale jeżeli zostałby tutaj przywieziona 30 min. później nie byłoby dobrze zarówno z dzieckiem jak i z panią Andreą, ale teraz wszystko idzie ku dobremu. Musimy zatrzymać tutaj pacjentkę na minimum tydzień aby zrobić wszelkie konieczne badania.-
- Aha rozumiem, a możemy do niej iść?-
- Tak, oczywiście sala nr 10.-
- Dziękujemy.- poszliśmy do sali, a tam leżała moja ukochana podpięta do różnych maszyn. Nieprzyjemny widok.
*Andrea*
Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedział mój ukochany blondyn i tata. Marco popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Ja zapytałam:
- Co z dzieckiem?-
- Wszystko w porządku, zemdlałaś z odwodnienia i niedożywienia organizmu.-
- Ale wszytko będzie dobrze?-
- Oczywiście skarbie i pocałował mnie w czoło.- Marco bardzo długo u mnie siedział, ale kazałam zmywać mu się do domu aby się trochę przespał. Ja byłam bardzo zmęczona i znów zasnęłam. Śniło mi się, że ja i Marco bierzemy ślub. Dziecko postanowiłam wychować, to była dziewczynka. To był piękny sen.Otworzyłam oczy czując jak ktoś mnie szturcha, to był mój ukochany. Powiedziałam do niego:
- Przerwałeś mi piękny sen jak mogłeś?-
- A co ci się śniło?-
- Szczerze?-
- Jak na spowiedzi.-
- Tylko się nie śmiej.-
- Obiecuję.-
- Śniło mi się, ze bierzemy ślub i wychowywujemy to dziecko razem, konkretnie dziewczynkę.-
- To faktycznie piękny sen.-
- I o dziwo się nie śmiałeś.-
- A z czego miałem się śmiać. Moim marzeniem jest aby zobaczyć cię w białej sukni jak idziesz w moją stronę i przysięgasz mi miłość, a ja tobie.-
- Ty powinieneś być romantykiem nie minąłeś się z powołaniem?-
- Absolutnie nie kochanie. Dobrze mi z tym kim jestem.- i tak gadaliśmy o niczym do końca dnia.
----------------------------------------------------------------------------
Siemka dziewczynki sorka, że znów taki trochę smutny rozdział, ale jak każdy Borussen nie mam dzisiaj humoru. Jak zapewne wiecie nasz ukochany Borussen Marco Reus nie pojedzie na Mundial, naderwał ścięgno strzałkowo-piszczelowe. To według mnie największy pechowiec Mundialu. On jak nikt zasłużył na ten Mundial, ale życie jest nieprzewidywalne, pozostaje nam trzymać kciuki o szybki powrót do zdrowia i jeszcze lepszy następny sezon w barwach BVB. Na pewno wróci tak samo silny.
Ja bym dopowiedziała KAŻDEGO FANA BORUSSI
Aż się serce kraje
Kiedy zobaczyłam podczas meczu jak on postawił tą stopę wiedziałam, że coś z więzadłami. Podobnie było z Kubą w tym i poprzednim sezonie.
Hummels jak zawsze pomoże koledze i go wesprze.
Oby jak najczęściej na jego przystojnej twarzy gościł taki boski uśmiech. TRZYMAJ SIĘ MARKINIO. (sorka nie wiem jak to się pisze)
Bardzo spodobał mi się wpis Mario Götze na facebook-u. Uwaga cytuję:
"Marco Reus - Get well soon and keep your head up my friend...! We will play and fight for yoAu."Szczególnie spodobało mi się ostatnie zdanie.
Rozdział może i trochę smutny, ale mi się podoba. Przestraszyłam się jak wieźli ja do szpitala :( Coś mi się wydaje, że Andi coraz bardziej przywiązuje się do maleństwa <3
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału. Dodaj go jak najszybciej :)
Co do Marco to myślę podobnie jak ty ;) On najbardziej zasłużył na ten mundial. <3
Jak przeczytałam wczoraj słowa które napisał am Götze o Reusie to aż się popłakałam
Dzięki za koma. Co do Mario to widać że jego przyjaźń z Marco nadal trwa może i odległość robi swoje ale na pewno dalej się przyjaźnią.
UsuńPisze sie CHYBA Marchino nie jestem pewna!
OdpowiedzUsuńAle rozdzial tak powiem.....
ZAJEBISTY PRESZLAS MOJE OCZEKIWANIA!!!!
DURMA TYLKO ROZSZARPALABYM I ZA...PRZERASZAM ZA SLOWO ZA JAJA POWIESILA NO!! :D
Dzięki wielkie za koma i zapraszam na nowego bloga.
Usuń